Pracownicy Ubisoftu w Montrealu przeżyli wczoraj ciężkie chwile. Media obiegła informacja o ataku terrorystycznym i przetrzymywanych zakładnikach. Do akcji włączono liczne oddziały policji, która zablokowała i zabezpieczyła okoliczne ulice. Niektórzy z pracowników Ubisoftu zabarykadowali się w pokojach biurowych, a część – na dachu budynku. Dziś już wiadomo, że cała sytuacja była fałszywym alarmem i prawdziwego zagrożenia nie było.
Kanadyjskie media zelektryzowała wczoraj informacja o ataku na siedzibę Ubisoftu w Montrealu. Pierwsze szokujące doniesienia zaczęły napływać chwilę przed północą naszego czasu. Liczba napastników oraz ich motywy nie były znane, podobnie jak liczba ewentualnych ofiar i przetrzymywanych zakładników. Reakcja służb była sprawna i sieć zaczęły obiegać materiały wideo z przeprowadzanej akcji:
Breaking: A police operation is underway in Montreal, Canada.
Journal de Montreal is reporting that a possible hostage situation involving dozens of people is ongoing in the Ubisoft building. pic.twitter.com/qdxNRoTP3C— PM Breaking News (@PMBreakingNews) November 13, 2020
Teraz zarówno montrealska policja, jak i Ubisoft wydały oświadczenie w sprawie wydarzeń, jakie rozegrały się w należącym do studia budynku w Saint Laurent w Mile End. Siły policji udały się na akcję po otrzymaniu anonimowego zgłoszenia telefonicznego. Podczas ewakuacji blisko 3500 pracowników z budynku, nie znaleziono żadnych śladów terrorystycznego zagrożenia. Bardzo prawdopodobny wydaje się być scenariusz, że była to akcja prowokacyjna – i na szczęście – fałszywy alarm. Wydaje się to potwierdzać fakt, że nikt z pracowników i okolicznych świadków nie spotkał i nie słyszał ewentualnych napastników.
Co najważniejsze, nikt nie ucierpiał. Teraz policja zajmuje się dokładnym wyjaśnieniem sprawy i ustaleniem tożsamości osoby, która wykonała anonimowy telefon z informacją o rzekomym ataku na studio.
— Ubisoft Montréal (@UbisoftMTL) November 14, 2020