Zwiastun piątego odcinka drugiego sezonu „The Last of Us” wreszcie wprowadza zarodniki – kluczowy element grozy z gry, którego brakowało w serialu.
W nadchodzącym odcinku, zatytułowanym „Feel Her Love”, Ellie i Dina natrafiają na ciało zainfekowanego, z którego unoszą się zarodniki. To pierwszy raz, gdy serial pokazuje tę formę transmisji infekcji, znaną z gry. Wcześniej twórcy zdecydowali się na przedstawienie infekcji przez macki, unikając problematyki masek gazowych i wszechobecnych zagrożeń. Teraz jednak, jak zauważa Craig Mazin, „wszystko musi być dramatem”, a powrót zarodników ma swoje uzasadnienie fabularne.
Dla fanów gry to moment długo wyczekiwany. Zarodniki są niewidoczne, śmiertelne i przypominają, że świat „The Last of Us” jest nieustannie wrogi, nawet w ciszy. Wprowadzenie ich do serialu może oznaczać większą wierność materiałowi źródłowemu i podniesienie stawki dla bohaterów.
Decyzja o wprowadzeniu zarodników może być próbą zadowolenia fanów gry, ale także sposobem na pogłębienie atmosfery zagrożenia w serialu. Czy jednak nie spóźniono się z tym ruchem? Wprowadzenie tak istotnego elementu dopiero w piątym odcinku drugiego sezonu może budzić pytania o spójność świata przedstawionego. Mimo to, dla wielu widzów będzie to powrót do korzeni i przypomnienie, dlaczego „The Last of Us” tak skutecznie budziło grozę.