Kawerna: Gazeta Fantastyczna
MEDIA
Kategorie: Ze świata

NEWS: VFX-owcy z tarczą – Disney, Marvel i Avatar podpisują przełomowe kontrakty z IATSE

Po latach pracy w cieniu i milczeniu, specjaliści od efektów specjalnych wreszcie przestali być niewidzialni – i to dosłownie. Wytwórnie Walt Disney Pictures, Marvel Studios oraz producenci filmów z serii Avatar podpisały pierwsze w historii zbiorowe kontrakty z reprezentującą VFX-owców organizacją związkową IATSE. To historyczny moment, który może zdefiniować nową epokę w Hollywood.

Efekty specjalne to kręgosłup dzisiejszego kina wysokobudżetowego. Bez nich nie byłoby ani Avengers: Koniec gry, ani Na’vich z Avatara, ani spektakularnych pościgów w filmach o Spider-Manie. A mimo to, przez dekady ci, którzy tworzyli cyfrową magię, pracowali w warunkach bliższych erze przemysłowej niż kreatywnej. Brak umów, brak gwarancji godzin, brak płatnych nadgodzin, brak zabezpieczenia socjalnego – wszystko to było standardem. Aż do teraz.

Nowe porozumienia, wynegocjowane przez IATSE (International Alliance of Theatrical Stage Employees), gwarantują VFX-owcom między innymi: płatne nadgodziny, minimalne stawki godzinowe, składki na ubezpieczenie zdrowotne i emerytury (z mocą wsteczną od 1 sierpnia 2024), lepsze opisy stanowisk, ochronę przed samowolnym zwalnianiem („at-will employment”) oraz dodatki za pracę w warunkach podwyższonego ryzyka na planie. Do tego dochodzą regulacje dotyczące odpoczynku, identyczne jak te, które przysługują zespołom montażowym.

Kontrakt z Marvelem i Disneyem obowiązuje przez cztery lata, natomiast umowa z Avatarem – przez trzy. Ciekawostką w tej ostatniej jest klauzula preferencyjnego zatrudnienia dla tych, którzy już pracowali przy poprzednich częściach sagi Jamesa Camerona. Obie umowy obejmują też ochronę przed nadużyciem AI – temat, który w Hollywood od miesięcy wywołuje niemałe napięcia.

„To nie tylko sukces Marvela czy Disneya. To zwycięstwo całej branży VFX” – mówi Cael Liakos-Gilbert, technik danych w Marvel Studios. – „Po dwóch latach organizowania się, negocjowania i pracy od podstaw, mamy coś namacalnego – kontrakt, który daje ludziom poczucie bezpieczeństwa”. Z kolei Mack Robinson, koordynator VFX w Disneyu, dodaje: „To dopiero początek. Mam nadzieję, że to pierwszy krok do szerszych zmian w całej branży”.

Nie da się ukryć – praca efektowców przez lata przypominała światło w renderze: kluczowa, ale niezauważalna. Dzięki tym kontraktom coś się zmienia. Być może za kilka lat „VFX artist” przestanie być synonimem wypalenia, przepracowania i niepewności, a stanie się symbolem realnego, chronionego zawodu filmowego. Czas najwyższy – w końcu to oni sprawiają, że Hulk nie wygląda jak bałwan z plasteliny, a Pandora nie przypomina screensavera z Windowsa XP.