Carey Mulligan zmierza do Narnii. Jak donosi Variety, aktorka nominowana do Oscara prowadzi rozmowy w sprawie roli w nowym filmie Grety Gerwig dla Netfliksa – Siostrzeniec czarodzieja. To pierwszy rozdział zapowiadanego rebootu Opowieści z Narnii, który ma rozpocząć nową erę ekranizacji klasyki C.S. Lewisa.
Choć to dopiero szósta książka wydana w serii, Siostrzeniec czarodzieja rozgrywa się chronologicznie jako pierwszy – i Gerwig właśnie od niego chce zacząć. To decyzja nieoczywista, ale trafiona. Historia opowiada o dwójce dzieci, Digorym i Polly, którzy za pomocą magicznych pierścieni przenoszą się między światami. Trafiają do tajemniczego „Lasu między światami”, a potem są świadkami stworzenia Narnii – świata, który lew Aslan śpiewa do istnienia. Brzmi mistycznie? Bo takie ma być.
Mulligan miałaby zagrać matkę Digory’ego, śmiertelnie chorą kobietę, dla której chłopiec szuka lekarstwa w magicznym świecie. To postać drugoplanowa, ale emocjonalnie centralna – i idealna dla aktorki, która potrafi zagrać ból i nadzieję bez jednego zbędnego słowa. W obsadzie są już Daniel Craig jako ekscentryczny wuj Digory’ego, Emma Mackey jako Biała Czarownica i Meryl Streep jako sam Aslan.
Gerwig, która po Barbie mogła zrobić dowolny film, wybrała najbardziej duchowy i nieoczywisty tekst fantasy XX wieku. I właśnie to budzi największe nadzieje. Nie chodzi tylko o magię i przygodę – Siostrzeniec czarodzieja to opowieść o stworzeniu, pokusie, winie i odkupieniu. A z taką obsadą i reżyserką z autorskim zacięciem, jest szansa, że to będzie coś więcej niż tylko kolejna ekranizacja z CGI.
Netflix nie podał jeszcze daty premiery, ale jedno już wiadomo: ta Narniowa podróż zaczyna się nie od szafy, tylko od korzeni. I to może być właśnie to, czego potrzebuje cała seria.