Kawerna: Gazeta Fantastyczna
MEDIA
Kategorie: Recenzje

RECENZJA: Kolor końca świata, tom 1 | Cisza po końcu

Pierwszy tom Koloru końca świata to zaproszenie do świata po końcu – świata cichego, zatrzymanego w martwym punkcie, pełnego ruin, zniszczenia i pytań bez odpowiedzi. Haruo Iwamune zabiera nas w podróż przez opustoszałą Ziemię, ale robi to subtelnie, przez wycinki codzienności jednej bohaterki, Sayi. To nie jest wielki dramat ludzkości, to kameralna opowieść o samotności, obowiązku i nadziei, która nie gaśnie nawet po końcu wszystkiego.

Minęło ponad pięćdziesiąt lat od momentu, gdy Ziemię spustoszyły istoty zwane Egzekutorami. Ludzkość niemal całkowicie wyginęła, nie przez walkę, a przez toksyny, które wywołały chorobę zwaną krystalozą. Ludzie umierali błyskawicznie, a z ich ciał wyrastały geometryczne, krystaliczne formy, zimne, obce, nieludzkie. Saya, główna bohaterka, przemierza ruiny cywilizacji jako „sprzątaczka”. Dezynfekuje miejsca, pali ciała, szuka ocalałych. Sama lub prawie sama, bo towarzyszy jej dziwna istota o imieniu Ku.

Każdy rozdział to osobna historia, fragment życia w świecie po apokalipsie. Mamy „Kino”, „Schron”, „Posiadłość”… i każde z tych miejsc odkrywa inny aspekt ludzkiej natury: tęsknotę za normalnością, paranoję, przemoc. Niby niewiele się dzieje, ale pod powierzchnią każdej strony buzują emocje, niewypowiedziane pytania i gorzkie refleksje.

Rysunki Haruo Iwamune są staranne, ale powściągliwe. Nie epatują przemocą ani nie szukają efektownych kadrów. Ich siła tkwi w atmosferze: w kadrach pustych ulic, martwych domów, porzuconych przedmiotów codziennego użytku. To świat zatrzymany, jakby bez czasu, i właśnie to sprawia, że tak mocno działa na wyobraźnię. Jest też w tej kresce pewna melancholia, uczucie straty, którego nie da się nazwać, ale które się czuje.

To pytanie przewija się przez całą lekturę. Saya wygląda jak nastolatka, ale wiemy, że działa od dziesięcioleci. Jej ciało błyskawicznie się regeneruje, nie szkodzi jej toksyczne powietrze, potrafi przetrwać w świecie, który powinien ją zabić. Czy jest człowiekiem? Bioandroidem? Czymś innym? Manga na razie tego nie tłumaczy, ale zostawia tropy i to działa na jej korzyść. Tajemnica Sayi jest jednym z motorów napędowych całej historii.

Dla fanów Blame! Tsutomu Nihei ta manga może wydać się znajoma klimatycznie. Oba światy są opustoszałe, obce i wrogie. Ale u Iwamune nie ma tej totalnej dezorientacji, narracja jest czytelniejsza, bardziej ludzka, łatwiej wejść w ten świat. Nie oznacza to, że jest mniej poruszająca, po prostu uderza w inne tony: bardziej emocjonalne niż brutalne.

Tak, jeśli szukasz mangi, która daje przestrzeń na myślenie i czucie. Kolor końca świata to nie historia o ratowaniu świata, to opowieść o trwaniu, nawet gdy wszystko już się skończyło. Pierwszy tom nie daje jasnych odpowiedzi ani dynamicznej akcji, ale zostawia z poczuciem niepokoju, refleksji i chęci poznania dalszego ciągu. To melancholijne postapo, które pokazuje, że cisza potrafi mówić więcej niż tysiąc słów. I już za to warto dać mu szansę.