Czy potwory naprawdę istnieją? A może od wieków żyją w naszej wyobraźni, zmieniają formę, przemykają przez legendy, horrory i opowieści szeptane przy ognisku? „Straszydła. Potwory i upiory z kultowych horrorów” to doskonała okazja, by młodsi (i starsi) czytelnicy mogli spotkać się z najbardziej ikonicznymi stworami z mitów, literatury i kina grozy i zajrzeć im prosto w oczy.
Mia Cassany przygotowała książkę, która pełni rolę przystępnego kompendium wiedzy o najważniejszych postaciach potwornej popkultury. Znajdziemy tu między innymi Drakulę, Frankensteina, wilkołaki, mumie, Meduzę, Wendigo, Obcych, Minotaura, wiedźmy czy Upiora w Operze. Każda z tych postaci przedstawiona jest zwięźle, ale z dbałością o kluczowe informacje, poznajemy ich genezę, literackie i filmowe korzenie, a także mitologiczne tło. Autorka łączy merytoryczność z humorem, co czyni książkę świetnie zbalansowaną, fascynującą, ale nie przerażającą.
To, co wyróżnia książkę, to z pewnością nastrojowa szata graficzna autorstwa Pepa Boatelli. Ilustracje są stylowe, lekko groteskowe, ale też niezwykle estetyczne i dopracowane, w sam raz, by zachwycić młodego czytelnika i przykuć uwagę dorosłych. Dominują ciemniejsze barwy, brązy, czerwienie, granaty, które potęgują gotycki nastrój, ale dzięki spójnej kompozycji nie przytłaczają. Tekst układa się naturalnie wokół ilustracji, a całość przypomina album, atrakcyjny wizualnie i pełen treści.
Straszydła nie są jednak encyklopedią grozy. To raczej zaproszenie do zabawy, tropienia inspiracji w bajkach, mitach, starych legendach i kinie. Książka umiejętnie pokazuje, że potwory mają swoje źródła w ludzkich lękach, przed nieznanym, przed śmiercią, samotnością, a nawet nauką. Przykład? Frankenstein, czyli nie potwór, lecz istota stworzona przez człowieka, który przekroczył granice boskich kompetencji. Albo Meduza, której spojrzenie zamieniało w kamień, ale być może było tylko metaforą dla strachu przed kobiecą siłą.
Książka nie ucieka też od bardziej współczesnych interpretacji, pojawia się motyw filmowy, popkulturowy, a także drobne odniesienia do współczesnych ekranizacji czy animacji, dzięki którym młodsi czytelnicy łatwiej osadzą postaci w znanym im kontekście. Dzięki temu „Straszydła” mogą być świetnym wprowadzeniem do rozmowy o strachu, sztuce opowieści i mitach, które wciąż mają się dobrze, niezależnie od epoki.
To pozycja idealna na jesienne wieczory, najlepiej z latarką pod kocem lub w świetle nocnej lampki. Lekka groza, szczypta wiedzy i dużo estetycznej przyjemności sprawiają, że książka ta nadaje się nie tylko do samodzielnego czytania, ale i wspólnego przeglądania, z rodzicami, nauczycielami, czy rówieśnikami. Jej albumowy format, atrakcyjne wydanie i przystępny język sprawiają, że może być wspaniałym prezentem dla młodego miłośnika potworów.
Nie jest to książka, która przerazi, ale na pewno zaintryguje. I to nie tylko dzieci, lecz także dorosłych, którzy w potworach lubią szukać metafor. W końcu każdy z nas ma swoje wewnętrzne straszydła, warto je czasem poznać.