Nadchodząca odsłona serii BioShock znów znalazła się w tarapatach. Jak donosi Bloomberg, studio Cloud Chamber zwolniło 80 pracowników, czyli około jedną trzecią swojego zespołu. Decyzja zapadła po wewnętrznych opóźnieniach i zmianach kadrowych, które już wcześniej spowolniły produkcję.
Gra pierwotnie celowała w premierę pod koniec 2026 roku, jednak teraz niemal pewne jest, że ukaże się później. Źródła podają, że kluczowe elementy, w tym fabuła, zostały uznane za niewystarczające i wymagają gruntownej przeróbki.
Prezes 2K Games, David Ismailer, w wewnętrznej notatce tłumaczył redukcję koniecznością „skupienia się na podstawowych aspektach BioShocka i dania produkcji więcej czasu”. Problemy Cloud Chamber miały wynikać m.in. z gwałtownego rozrostu zespołu oraz przejścia na nową wersję silnika Unreal Engine.
Według Bloomberga, najnowszy kryzys wybuchł po negatywnej wewnętrznej ocenie gry przez zarząd, który szczególnie skrytykował narrację. Szef Take-Two, Strauss Zelnick, skomentował sytuację ostro: „Gracze nie zaakceptują produktu, który jest tylko okej”.
Projekt przejmuje teraz Rod Fergusson, weteran branży, który już raz ratował BioShocka z produkcyjnego piekła. Fani serii mogą więc mieć nadzieję, że mimo burzliwego procesu deweloperskiego gra ostatecznie znajdzie właściwy kurs.