Paramount wypuściło świeży, napalony trailer do The Running Man, nadchodzącego thrillera sci-fi w reżyserii Edgara Wrighta i trzeba przyznać, że wygląda na to, iż powrót Wrighta na duży ekran będzie głośny. Glen Powell wciela się w Bena Richardsa, który w dystopijnej przyszłości wchodzi na arenę brutalnego show, gdzie ścigają go zawodowi zabójcy, jeśli przetrwa 30 dni, może uratować chore dziecko i wyciągnąć rodzinę z biedy.
Zwiastun serwuje klasyczne tempo Wrighta, kombinacje eksplozji, kamer dynamicznych, scen akcji skrojonych niemal teatralnie. W jednej z ostatnich scen Richards skacze przez dom-pułapkę pełen śmiercionośnych niespodzianek, czysty chaos kinowy. Ogląda się to jak połączenie Mad Maxa z wizją reality show, które przeradza się w koszmar. Do tego Wright i Michael Bacall napisali scenariusz razem, weterani stylistycznych miksów, więc można się spodziewać przesycenia ironią, napięciem i odrobiną społecznego kęsu.
Obsada to miks nazwisk znanych i tych, których jeszcze się nie spodziewaliśmy: oprócz Powella, Josh Brolin, Lee Pace, William H. Macy, Michael Cera, Katy O’Brian, Colman Domingo i inni. To sugeruje, że film nie chce być tylko krwawym rollercoasterem, ale stara się wspiąć wyżej, nad rozrywkę, nad komentarz społeczny.
To adaptacja klasycznej powieści Stephena Kinga z 1982 roku. Wcześniej mieliśmy wersję filmową z Arnoldem Schwarzeneggerem z 1987, kultową, ale mocno uproszczoną. Nowa wersja wygląda na to, że będzie bardziej wierna mrocznemu, politycznemu tonowi oryginału. To musi być balans subtelny, zbyt dużo przesłania może zabić napięcie, ale zbyt mało, wyjdzie tylko efektowny wybuchowiec.
Premiera The Running Man zaplanowana jest na 14 listopada 2025, jeśli robią wszystko dobrze, to może być jeden z tych filmów, które zaszokują tym, że poza rozrywką dają też coś do myślenia.