Kawerna: Gazeta Fantastyczna
MEDIA
Kategorie: Recenzje

RECENZJA: Atramentowa krew | Gdy opowieść wymyka się spod kontroli

Atramentowa krew Cornelii Funke to nie tylko drugi tom serii, ale przede wszystkim moment, w którym cała historia staje się dojrzalsza, mroczniejsza i bardziej emocjonalna. Po wydarzeniach z Atramentowego serca bohaterowie nie tyle ponownie wkraczają w magiczną rzeczywistość, co zostają w nią wciągnięci bez reszty, dosłownie i metaforycznie. To już nie opowieść o świecie ukrytym w książkach, ale historia o książce, która sama zaczyna pisać się na nowo.

Tym razem to Smolipaluch, rozdarty między lojalnością wobec ucznia a tęsknotą za dawnym życiem, staje się iskrą, która zapala nową fabułę. Porzuca Farida i pozwala przenieść się z powrotem do Atramentowego Świata, krainy pełnej magii, ale też niebezpieczeństw. Farid i Meggie, kierowani miłością i ciekawością, podążają za nim, mimo sprzeciwów Mo. To właśnie ten impuls, dziecięca potrzeba odkrywania i przekraczania granic, nadaje rytm całej książce. Meggie balansuje pomiędzy niewinnością a odwagą, a jej rozwój na tle brutalnej rzeczywistości sprawia, że staje się jedną z najbardziej złożonych postaci w literaturze młodzieżowej.

Atramentowy Świat oddycha, pachnie, przeraża i kusi. Funke tworzy rzeczywistość, w której magia nie jest bezpieczną dekoracją, ale siłą, która rani, zmienia i odbiera ludziom kontrolę nad własnym losem. Wraz z bohaterami poznajemy mroczne zakamarki lasów, zameczki, obozowiska zbójców i dwory książąt, ale też podążamy za rytmem emocji, od fascynacji i zachwytu po zwątpienie, ból i utratę. Jednym z najmocniejszych elementów jest świadomość, że nawet twórca, Fenoglio, nie ma już władzy nad światem, który stworzył. To opowieść o tym, jak słowa potrafią ożyć, ale też o tym, że ożywione mogą się zbuntować.

Wielką siłą tej powieści są jej bohaterowie. Smolipaluch, który z buntownika staje się postacią tragiczną, Farid wierny aż do bólu, Meggie rozpięta między marzeniem a odpowiedzialnością, wszyscy oni zyskują nowe warstwy. Nawet drugoplanowe postacie, takie jak rodzice Meggie, kuglarze czy wróżki, wpisują się w pulsujący życiem świat. Szczególne poruszenie budzą też relacje, nie tylko młodzieńcze, niewinne uczucie Meggie i Farida, ale też miłości dorosłych, przepełnione doświadczeniem, żalem i nadzieją. Te dojrzałe związki pokazują, że baśń może być równie dobrze opowieścią o dorosłości, co o magii.

Nie wszystko jednak działa idealnie. Książka jest obszerna i momentami aż prosi się o redakcyjne skróty. Wątki Elinor i Dariusza, pozostających w realnym świecie, wydają się zbędnym balastem. Antagoniści bywają papierowi, złowrodzy, ale przewidywalni. I choć Atramentowy Świat tętni życiem, niektóre jego zakamarki mogłyby zyskać więcej dramaturgii i głębi. Problemem jest też nie do końca spójny ton, niektóre elementy, jak wątek romantyczny z udziałem Meggie, wywołują konsternację i trudno uzasadnić je nawet baśniową logiką.

Mimo tych zgrzytów Atramentowa krew to powieść piękna, dojrzała i niesamowicie obrazowa. Styl Funke, pełen poetyckich metafor, sugestywnych opisów i subtelnej ironii, sprawia, że świat książki wciąga jak prawdziwy sen. To historia o potędze literatury, o tym, jak słowa mogą dawać życie i odbierać niewinność, jak tworzą rzeczywistość, ale też jak stają się bronią, nie zawsze w rękach tych, którzy je wypowiadają.

To książka dla tych, którzy kochają czytać, ale też dla tych, którzy wiedzą, że każda książka ma swoją cenę. Bo Atramentowa krew nie jest już tylko przygodą, to przypowieść o odpowiedzialności za własne historie. I choć nie wszystko w tej opowieści błyszczy tak samo jasno, to świat stworzony przez Cornelię Funke porusza, zostaje w głowie i sercu i sprawia, że odłożenie książki na półkę boli jak pożegnanie z przyjacielem.