Kawerna: Gazeta Fantastyczna
MEDIA
Kategorie: Recenzje

RECENZJA: Mattimeo | Zemsta, porwanie i droga ku dorosłości

W Mattimeo Briana Jacquesa wracamy do opactwa Rudego Muru w czasie, gdy trwają przygotowania do letniej uczty. Choć mieszkańcy cieszą się spokojem, tuż za murami czai się nowe zagrożenie. Szlakar Okrutnik, przebiegły lis owładnięty żądzą zemsty, pod przybranym nazwiskiem i w przebraniu artysty wkracza na scenę, by uderzyć tam, gdzie najbardziej zaboli. Celem ataku są najmłodsi mieszkańcy opactwa, w tym tytułowy Mattimeo, syn legendarnego Macieja.

Na ratunek ruszają dobrze znani bohaterowie: Maciej, Bazyli Rogacz-Zając i Pieni-Pień. Ale to nie tylko opowieść o heroicznej wyprawie, to także historia dojrzewania i wewnętrznej przemiany. Mattimeo, który wcześniej buntował się przeciw ojcu i nie czuł się gotów na odpowiedzialność, musi stawić czoła brutalnej rzeczywistości. Z chłopca w cieniu wielkiego wojownika zaczyna rodzić się samodzielny bohater.

Fabuła książki toczy się dwutorowo: śledzimy zarówno losy porwanych dzieci, jak i to, co dzieje się w samym opactwie podczas nieobecności dorosłych wojowników. Ten zabieg sprawia, że napięcie jest stałe, z jednej strony dramatyczna walka o przetrwanie, z drugiej narastające zagrożenie dla pozostawionych mieszkańców Rudego Muru.

Szlakar to antagonista zupełnie inny niż Cluny z pierwszego tomu. Nie tyle brutalny i dziki, co sprytny, manipulujący i podszyty jadem. To złoczyńca, którego największą bronią jest plan, nie siła. Ale i tym razem Jacques nie poprzestaje na jednym wątku. Czytelnik dostaje sporo przygód, trzy mocne linie narracyjne, a wszystko to splecione humorem, emocjami i oczywiście bogactwem językowym.

Opis uczty na początku powieści to już klasyk serii, rozbudowane opisy potraw, zapachów i radości wspólnoty, które jeszcze mocniej kontrastują z późniejszą tragedią. Zresztą kontrasty to znak firmowy Mattimeo. Dziecięca niewinność zderza się z brutalnością świata, a zwierzęta, które na pierwszy rzut oka wydają się niepozorne, udowadniają, że odwaga nie ma rozmiaru ani wieku.

Choć książka ma ponad 500 stron, akcja toczy się wartko, a Jacques trzyma tempo dzięki licznym potyczkom, zwrotom akcji i zagadkom. Powraca też dobrze znany motyw drogi, nie tylko tej fizycznej, ale i wewnętrznej. Mattimeo musi nie tylko przebyć dystans geograficzny, by wrócić do domu, musi też odnaleźć swoje miejsce jako syn, mysz i wojownik.

Na uznanie zasługuje też sposób przedstawienia postaci drugoplanowych, autor daje przestrzeń nie tylko walecznym wojownikom, ale też bohaterom, którzy wykazują się sprytem, wytrwałością czy opanowaniem. Każdy znajdzie tu coś dla siebie i młody czytelnik, i dorosły. Miłośnicy zagadek, pojedynków, ale też opowieści o rodzinie, dorastaniu i przyjaźni nie będą zawiedzeni.

Mattimeo to opowieść dojrzalsza i mroczniejsza, ale wciąż mocno zakorzeniona w stylu Jacquesa. I choć w tle rozbrzmiewa przemoc, nie brakuje też ciepła, humoru i piękna codzienności. To tom, który udowadnia, że trzeci raz do Mchukwiatu wraca się z taką samą ekscytacją jak za pierwszym razem.