Bob Gale definitywnie uciął wszelkie spekulacje o sequelach, prequelach czy rebootach Powrotu do przyszłości, podkreślając podczas Universal Fan Fest Nights, że „to po prostu jest wystarczająco dobre takie, jakie jest”.
Scenarzysta kultowej trylogii, zapytany po raz kolejny o możliwość kontynuacji, nie owijał w bawełnę: „Nie wiem, czemu wciąż o to pytają! Czy myślą, że jak będą powtarzać to wystarczająco długo, to w końcu się zgodzimy?” Dodał z rozbawieniem, że fani pytają o Back to the Future 4, prequel czy spin-off przy każdej okazji – a jego odpowiedź zawsze brzmi tak samo: „Nigdy”. Jak stwierdził, historia nie jest idealna, ale – cytując Roberta Zemeckisa – „jest wystarczająco idealna”, by nie trzeba było niczego do niej doklejać. Gale nie ukrywa, że chroni dziedzictwo serii przed korporacyjnym ciśnieniem, żartując, że musiałoby dojść do szantażu na poziomie „albo zgodzisz się, albo zabijemy twoje dzieci”, żeby rozważył ustępstwo.
Wspomniał również, że Steven Spielberg, współproducent oryginalnej trylogii, stoi murem za decyzją o niewznawianiu marki i nigdy nie próbował ich przekonać do zmiany zdania. Dla Gale’a najważniejsze jest to, że każde nowe pokolenie widzów odkrywa film na nowo, a dzieci, oglądając przygody Marty’ego i Doca, dochodzą do wzruszającej refleksji: „Moi rodzice też kiedyś byli dziećmi”. Choć filmowa trylogia pozostaje zamknięta, historia znalazła nowe życie na scenie – Back to the Future: The Musical odniósł sukces na West Endzie, obecnie jeździ po USA i niedawno zadebiutował w Tokio. „To surrealistyczne i wzruszające, że coś, co stworzyliśmy z Bobem, ma aż taką siłę przetrwania” – przyznał Gale. I niech tak zostanie – bo jeśli coś działa tak dobrze, jak Powrót do przyszłości, naprawdę nie ma potrzeby tego naprawiać.