Kawerna: Gazeta Fantastyczna
MEDIA
Kategorie: Recenzje

RECENZJA: Empyreal | Monolit, który wciąga

Po kilkunastu godzinach spędzonych z Empyreal na Xbox Series X muszę przyznać, że ten niezależny RPG akcji od Silent Games (wydany przez Secret Mode) to tytuł nietuzinkowy. Łączy wciągającą rozgrywkę i gęsty klimat sci-fi z bardzo wymagającym poziomem trudności oraz kilkoma nierównościami, które mogą zniechęcić mniej wytrwałych. Jako doświadczony gracz postanowiłem sprawdzić, czy wyprawa na niezbadaną planetę w poszukiwaniu tajemniczego Monolitu jest warta trudu. Czy Empyreal potrafi zabłysnąć w zalewie soulslike’ów i looter-slasherów, czy może zginie w mroku własnej tajemnicy? Sprawdźmy.

Fabuła i eksploracja

Punktem wyjścia historii jest ekspedycja wysłana w odległy zakątek galaktyki na dotąd niezbadaną planetę. Jej celem jest odnalezienie ogromnego Monolitu zbudowanego przez zaginioną cywilizację. Gracz wciela się w najemnika, który dołącza do tej misji – baza wyprawy leży u stóp Monolitu, a załoga ekspedycji liczy na naszą pomoc w odkrywaniu sekretów. Początek fabuły intryguje tajemnicą, ale z czasem narracja schodzi na dalszy plan. Większość tła poznajemy z rozmów z członkami załogi i opcjonalnych zadań pobocznych. Kilkoro NPC-ów w obozie zleca drobne questy i dzieli się skrawkami wiedzy, lecz interakcji jest niewiele i postacie pozostają jednowymiarowe – służą głównie za pretekst do właściwej przygody.

Sednem rozgrywki jest eksploracja wnętrza Monolitu. To ogromna, wielopoziomowa struktura – coś w rodzaju starożytnej wieży pełnej mrocznych korytarzy, obcej technologii i czyhających automatów. Monolit podzielono na kilka odmiennych stref (biomów), które odkrywamy stopniowo. Każda oferuje inną scenerię i zestaw wyzwań. Empyreal nie jest jednak typowym otwartym światem, lecz zbiorem misji w zamkniętych lokacjach. Z bazy wypadowej wybieramy kolejne wyprawy wgłąb Monolitu – każda to osobny poziom z unikalnym układem pomieszczeń, wrogami i bossem na końcu. Przed misją gra z grubsza informuje, jakich przeciwników i nagród można się spodziewać, co pozwala sensownie dobrać wyposażenie. W trakcie eksploracji musimy radzić sobie bez mapy i znaczników – łatwo zgubić się w labiryncie tuneli, więc warto zapamiętywać drogę i wypatrywać skrótów. Znalezienie ukrytej komnaty czy skarbu daje frajdę i nagradza dociekliwość. Szkoda tylko, że po dłuższym czasie zaczyna doskwierać powtarzalność – niektóre poziomy bazują na tych samych szablonach, zmieniając głównie przeciwników i poziom trudności. Mimo to atmosfera obcej, opuszczonej struktury robi swoje. Niejednokrotnie czułem dreszcz, przemierzając puste hale i słysząc w oddali odgłosy, których źródła nie potrafiłem zidentyfikować.

Walka i rozwój postaci

Trzon rozgrywki stanowi wymagająca walka oraz bogaty rozwój bohatera. Do dyspozycji mamy trzy typy broni głównej: glewię (dwuręczny miecz), maczugę z tarczą oraz armatę-lancę. Każda zapewnia inny styl – od szybkich cięć i uników (glewia), przez wolniejsze lecz bezpieczniejsze ataki zza tarczy (maczuga), po potężne uderzenia i ostrzał z dystansu (armato-lanca). Możemy jednocześnie nosić dwie bronie i przełączać je w locie, co pozwala tworzyć własne kombinacje taktyczne (np. najpierw ostrzelać wrogów z daleka, a potem przejść do walki wręcz, gdy podejdą bliżej). Opanowanie każdego oręża wymaga praktyki, ale daje satysfakcję – gra zachęca do eksperymentowania ze stylem walki i dostosowania go do sytuacji.

System RPG jest głęboki i nagradza tych, którzy lubią zarządzać ekwipunkiem. Przeciwnicy zostawiają mnóstwo łupów: nowe bronie, elementy pancerza, moduły do ulepszeń. Sprzęt wzmacniamy u kowala za zebrane surowce, a moduły instalujemy, by poprawić wybrane cechy (często kosztem innych). Pozwala to tworzyć wyspecjalizowane „buildy” – np. zwiększyć obrażenia od ognia kosztem obrony albo skompletować pancerz maksymalizujący odporność na elektryczność. Z czasem odblokowujemy też dodatkowe zdolności aktywne i pasywne, co jeszcze bardziej poszerza możliwości konfiguracji. Wachlarz opcji jest imponujący.

Same starcia przypominają nieco soulslike – kluczem jest obserwacja wrogów i wyczucie momentu na blok, unik czy kontrę. Ułatwia to fakt, że niektóre ataki przeciwników są telegrapowane (widać, kiedy nadchodzi cios), ale przy większej liczbie wrogów i tak trzeba mieć się na baczności. Walka jest wymagająca, intensywna, lecz zwykle fair – porażki wynikają z błędów gracza, z których z czasem wyciągamy wnioski. Gdy już wczujemy się w rytm pojedynków, pokonywanie nawet potężnych bossów daje ogromną frajdę, zwłaszcza że wymaga zarówno zręczności, jak i dobrego przygotowania sprzętowego.

Poziom trudności

Empyreal rzuca graczowi rękawicę od początku. Nawet najniższy poziom potrafi zaskoczyć – wystarczy chwila nieuwagi, by zginąć od ciosów nawet słabych przeciwników. Trzeba opanować mechaniki, ulepszać postać i walczyć rozważnie. Niecierpliwi mogą się odbić, bo powtarzanie potyczek i wyciąganie wniosków z porażek to podstawa.

Na szczęście twórcy wprowadzili rozwiązania, które nieco łagodzą frustrację. Po śmierci nie tracimy ekwipunku ani zasobów – nie ma tu kary w postaci utraty „duszy” jak w soulslike’ach. Pokonani wrogowie nie odradzają się, gdy odradzamy się przy punkcie kontrolnym (dopóki nie opuścimy danej misji), więc przy kolejnych podejściach faktycznie ubywa wrogów. Można też znaleźć przedmioty pozwalające na wskrzeszenie w miejscu zgonu. Dzięki temu nawet nieudana próba posuwa nas odrobinę naprzód – uczymy się schematów ataków wroga i zachowujemy zdobyte skarby na kolejny raz. Nie zmienia to faktu, że czeka nas wiele ciężkich starć, zanim zobaczymy finał. Dla mnie jednak ta surowość była zaletą – triumf nad trudnym bossem po serii niepowodzeń smakował wybornie.

Grafika i dźwięk

Audiowizualnie Empyreal prezentuje zaskakująco wysoki poziom. Grafika jest szczegółowa i klimatyczna. Monumentalne wnętrza Monolitu – wysokie sklepienia, futurystyczne maszyny, pulsujące energią struktury – robią wrażenie, a wszystko spowite jest atmosferycznym półmrokiem. Gra umiejętnie operuje oświetleniem: mrok rozpraszają gdzieniegdzie fluorescencyjne rośliny czy holograficzne wyświetlacze, co tworzy nastrój rodem z klasycznego sci-fi.

Jeszcze lepiej wypada udźwiękowienie. Elektroniczno-ambientowa muzyka dyskretnie podkreśla klimat, nie wysuwając się na pierwszy plan. Efekty otoczenia są znakomite – w pogłosach korytarzy słychać echo kroków, dalekie pomruki maszynerii, syk pary, a nieraz niepokojące trzaski, które każą zastanawiać się, co czai się w mroku. Dźwięk pełni przy tym rolę użytkową: często usłyszymy przeciwnika, zanim pojawi się w polu widzenia, co daje cenny moment na przygotowanie się do walki. Tak dopracowane audio wciąga i zwiększa immersję – grając w słuchawkach, można poczuć się jak samotny eksplorator obcej budowli. Nieco słabiej wypada jedynie dubbing postaci w bazie (przeciętny), ale dialogów jest niewiele.

Wersja na Xbox Series X działa bardzo stabilnie. Można wybrać tryb 60 klatek lub 30 klatek – osobiście preferuję płynność i gra utrzymuje stałe 60 fps. Nie natrafiłem na poważne błędy techniczne ani spadki wydajności. Sterowanie padem jest precyzyjne, a interfejs czytelny.

Podsumowanie

Empyreal to ambitna pozycja dla fanów wymagających, klimatycznych action RPG. Nie jest to gra dla każdego – fabuła służy tu głównie za tło, a poziom trudności bywa brutalny – ale jeśli lubicie wyzwania i grzebanie w mechanikach, powinniście być zadowoleni. Osobiście spędziłem z tą grą wiele trudnych, ale satysfakcjonujących godzin. Każdy pokonany boss i cenny łup zdobyty w czeluściach Monolitu dawały mi poczucie dobrze wykonanego zadania. Po ukończeniu czeka tryb Nowa Gra+. Empyreal pozytywnie mnie zaskoczyło i choć ma swoje niedociągnięcia, okazało się przygodą wartą tego trudu.