Trzeci tom Samotnego wilka i szczenięcia to moment, w którym cień przeszłości Ogamiego Ittō staje się tak gęsty, że zaczyna dusić. Po dwóch tomach snucia się przez Japonię z mieczem i dziecięcym wózkiem, Koike i Kojima wreszcie pokazują nam, co wydarzyło się naprawdę, i dlaczego ten zimny, opanowany ronin stał się najgroźniejszym freelancerem do spraw szybkiej śmierci w feudalnym biurze usług specjalnych.
Otwarcie tomu to scena, która ścina krew w żyłach i wbija katanę w serce: Ogami stawia trzyletniego Daigorō przed wyborem – piłka albo miecz. Życie wśród ludzi albo droga demonów. A potem… pozwala dziecku zdecydować. Nikt nie mówi, że Samotny wilk to historia do poduszki.
W rozdziale Droga zabójcy dowiadujemy się, że Ittō, jako oficjalny kaishakunin rodu Tokugawa, był wykonawcą najcięższych wyroków honorowych, tym, który ścinał głowy samurajom popełniającym seppuku. Był szanowany. Nienaruszalny. Do czasu.
Spisek, który obrócił przeciw niemu shōgunat i wyniósł rodzinę Yagyū, nie tylko zniszczył jego dom – odebrał mu wszystko oprócz miecza i syna. Ittō nie popełnił samobójstwa. Odrzucił „honor” narzucony przez zdrajców. Wyszedł z Edo, i przysiągł zemstę.
Od tej chwili, dla rodu Yagyū, jego istnienie jest problemem. Dla świata – legendą. Dla nas – jednym z najbardziej fascynujących bohaterów w historii mangi.
Trzeci tom to także zbiór opowieści, które jeszcze bardziej pogłębiają świat przedstawiony. W Tsui Genshichi poznajemy wpływowy ród Strażników Dzwonu i obserwujemy brutalne testy na przyszłego lidera, gdzie duma miesza się z ambicją, a dźwięk metalu przypomina raczej gong śmierci niż ostrzeżenie.
W Reputacji Orisuke mamy mini-traktat o społecznej przemianie, jak tymczasowe zatrudnienie przeradza się w zorganizowaną przestępczość, a feudalna Japonia okazuje się dziwnie znajoma. Pożegnalny mróz daje z kolei Daigorō chwilę w centrum sceny, samotna wędrówka dziecka, które zachowuje spokój jak buddyjski mnich, wywołuje jednocześnie podziw i niepokój.
Są też Znaki patrolowe, czyli kolejne podejście Yagyū do sprytnego uśmiercenia Itto, i Gōmune Oyuki, czyli prawie stu stronicowa opowieść o kobiecej zemście pisanej tuszem, tatuażem i ogniem. Ten epizod to sztuka sama w sobie, mistrzowski pojedynek dwóch strategii walki, pełen napięcia, a jednocześnie gorzko liryczny.
W tych historiach coraz wyraźniej widać, że Koike nie gloryfikuje samurajskiego etosu. Honor jest tu walutą, którą płacą tylko ci, którzy mają luksus umierać z wyboru. Dla reszty, honor to pułapka. Itto wie to aż za dobrze. Jego działania są bezwzględne, ale nigdy bezmyślne.
Niektóre z jego zleceń mogą wydawać się okrutne, ale każda ofiara jest powiązana z systemem, który sam Ogami próbuje zniszczyć. A może po prostu przetrwać. Trzeci tom pokazuje też coraz wyraźniej, że Itto nie żyje po to, by zemścić się. On żyje, by Daigorō mógł kiedyś przestać żyć jak on. To najprostsze i najokrutniejsze uzasadnienie dla całej tej krwawej odysei.
Jeśli chodzi o ilustracje, Samotny wilk i szczenię #3 to objawienie. Kojima przechodzi samego siebie, od dramatycznych sekwencji deszczu na bruku, przez panoramy lasów, po brutalne pojedynki z łowcami nagród na Wzgórzu straceń.
Każdy kadr to miniatura malarska. Każde pociągnięcie pędzla ma znaczenie. Kamera mangowa sunie powoli, raz obserwując trzepoczącą girlandę, raz zatrzymując się na nieruchomej sylwetce wojownika przed walką.
To nie jest brutalność dla brutalności. To rytuał. To teatr. To medytacja, w której każde cięcie jest aktem zen. Nawet mimika Daigorō – oszczędna, powtarzalna, minimalistyczna, staje się formą mowy, która mówi więcej niż słowa.
Samotny wilk i szczenię #3 to nie tylko kontynuacja serii. To głębsze zejście w psychikę bohatera, mocniejsza eksploracja świata i dalszy taniec śmierci między przeszłością a przyszłością. To komiks o zemście, który pyta, co zostało po honorze, gdy wszystko inne już się spaliło. To także komiks o ojcostwie, bez kompromisów, bez uśmiechów, ale z niespotykaną siłą emocjonalną. Itto nie jest ani potworem, ani bohaterem. Jest ojcem. I być może to najtrudniejsza rola w całej feudalnej Japonii.