Czy można oszukać całe królestwo jednym spojrzeniem? Nina z Gwieździstego Królestwa to historia o dziewczynie, która nie prosiła o koronę, ale musiała ją przyjąć. W świecie pełnym złotych komnat, politycznych gierek i ukrytych ran, Rikachi opowiada o wolności, która czasem przychodzi dopiero wtedy, gdy ktoś zabierze ci imię. Pierwszy tom tej mangi to więcej niż shōjo, to bajka podszyta lękiem i władzą, pięknem i presją. A Nina… to bohaterka, którą się nie tylko lubi, ale której się ufa.
Nina to nie typowa shōjo protagonistka. Nie jest bierna, nie mdleje przy pierwszym uśmiechu księcia, nie czeka na ratunek. Wręcz przeciwnie, jest zadziorna, emocjonalnie wyrazista i autentyczna. Od początku staje w kontrze do świata, który ją wchłonął. Jej relacja z Azure’em zarysowana jest subtelnie, ale od pierwszych stron czuć, że będzie mieć wagę, nie tylko romantyczną, ale też fabularną. Nawet postaci drugoplanowe, jak chłodna królowa czy młody Muhulum, dostają charakterystyczne kontury.
Motyw „sieroty udającej księżniczkę” znamy, ale Rikachi nie idzie na łatwiznę. Od początku sugeruje, że pod bajką kryje się coś więcej. Historia rozwija się spokojnie, ale konsekwentnie, mamy zdradę, manipulację, pierwsze emocje i nadchodzące ślubne rozgrywki polityczne. Co ważne, wszystko to nie jest tylko tłem dla romansu, ale siłą napędową bohaterki, która nie chce być pionkiem, choć tym właśnie ma zostać.
Narracja prowadzona jest delikatnie, miejscami z nutą melancholii, ale bez przesadnego dramatyzmu. Dialogi są naturalne, a introspekcje Niny pomagają się z nią utożsamić, nie zwalniając jednocześnie tempa opowieści. Rikachi operuje językiem wyważonym, nie przesładza, ale nie odmawia sobie poetyckich momentów, gdy emocje tego wymagają.
Świat przedstawiony zachwyca subtelnie, ale konsekwentnie. Pałace, komnaty, stroje, wszystko jest dopracowane, ale nigdy przytłaczające. Kontrast między biedą ulicy a dworskim przepychem gra tu rolę symboliczną, ale też wizualną. Obok warstwy estetycznej działa też niepokój, z czasem czuć, że coś w tym królestwie jest nie tak, i że baśń ma cień.
To historia o tożsamości, tej nadanej i tej wywalczonej. O lojalności wobec samego siebie, nawet gdy świat mówi: graj rolę. Nina uczy się, że każda decyzja niesie konsekwencje nie tylko dla niej, ale też dla innych. Rikachi zahacza też o politykę, klasowość, przemoc emocjonalną i społeczne maski, ale robi to delikatnie, z potencjałem na pogłębienie w kolejnych tomach.
Pierwszy tom stawia na budowanie fundamentu, poznajemy bohaterów, miejsce i reguły gry. Akcja rozwija się spokojnie, ale nie leniwie. Każdy rozdział wnosi coś nowego: relację, napięcie, pytanie. Choć nie ma tu fabularnych eksplozji, tempo utrzymuje stałe napięcie. Wszystko wskazuje na to, że to dopiero cisza przed burzą, i to burzą z emocji, nie fajerwerków.