Kawerna: Gazeta Fantastyczna
MEDIA
Kategorie: Recenzje

RECENZJA: Kurs na Rebelię | Prequel, na który nie zasługiwaliśmy, ale którego desperacko potrzebowaliśmy

W Kursie na Rebelię Beth Revis nie pisze kolejnego młodzieżowego dodatku do galaktycznej opery. Ona odpala hipernapęd emocji prosto w jądro „kanonu cierpienia”. To nie jest książka, która dodaje tło do Rogue One. To jest książka, która przekształca Jyn Erso z enigmatycznej postaci w pełnokrwistą, tragiczną heroinę. Tak, tragiczną – i jeśli oglądałeś Rogue One z nadzieją, że „Jyn po prostu miała ciężkie dzieciństwo”, to… owszem. Miała. Tylko że ono się nigdy nie skończyło.

Zaczynamy tam, gdzie film sięga jedynie po skrót – 8-letnia Jyn patrzy, jak ginie jej matka, a ojciec „dobrowolnie” przechodzi na stronę Imperium. Zbawieniem staje się Saw Gerrera – tak, ten sam, który w animacjach wyglądał jak anarchistyczna wersja Batmana, a w filmie przypominał lekko zdewastowaną wersję Dartha Vadera bez kasku. Tutaj Saw jest kimś więcej. Jest nauczycielem, ojcem, mentorem i… traumatycznym fundamentem osobowości Jyn. Ich relacja to wariacja na temat Luke’a i Obi-Wana, z tą różnicą, że Obi-Wan nie zostawił Luke’a na przypadkowej planecie bez pożegnania i nie kazał mu ukrywać, że ma na nazwisko Skywalker.

Revis pokazuje nie liniowy rozwój rebeliantki, tylko coś o wiele bardziej autentycznego: cykliczne budowanie i rozbijanie nadziei. Jyn staje się sabotażystką, fałszerką, slicerką (szacun za rozwinięcie tej umiejętności, która powinna być podstawą każdego porządnego builda w SW RPG). Ale przy każdym sukcesie zbliża się też moment, w którym los przypomina jej: nie jesteś tu bezpieczna. Ani z rebelią, ani bez niej.

Jyn nie ufa nikomu – i bardzo dobrze. Kiedy znasz jej historię, każdy dialog w Rogue One nabiera nowej głębi. Zamiast chłodnej antybohaterki widzisz kogoś, kto przeżył nie jedną, a dziesięć zdrad, przetrwał pół galaktyki, a mimo to nie utracił całkowicie duszy. To jakby Leia i Han mieli dziecko, które wychowałby… Punisher. Bez żartów.

To, co mnie zaskoczyło najbardziej, to jak bardzo „Kurs na Rebelię” czuje się jak część większego uniwersum. To nie jest dodatkiem do filmu – to ogniwo. Łączy się z Catalyst, gra na emocjach Andora, zapowiada nihilistyczny heroizm Rogue One. Jeśli wiesz, czym są Jedha, kyberowe kryształy, lub pamiętasz co to było „Jedha City before the blast”, ta książka cię trafi. Prosto w rdzeń.

I tak, tempo bywa nierówne. Pierwsza połowa jest bardziej szorstka, zimna jak dzień w bunkrze Sawa. Ale druga część? To jakby Jyn przez chwilę uwierzyła, że może mieć życie. Przyjaciele, romans, nowa tożsamość. A my wiemy, że to wszystko się rozpadnie. I czekamy. Bezbronni.

Podsumowując: Kurs na Rebelię to opowieść o złamanej dziewczynie w świecie bez miejsca dla złamanych dziewczyn. To historia o tym, że nie trzeba być Jedi, by poświęcić wszystko dla iskry. Beth Revis napisała powieść, która czyni z Jyn Erso jedną z najlepiej zbudowanych postaci w całym uniwersum Gwiezdnych Wojen.