Kawerna: Gazeta Fantastyczna
MEDIA
Kategorie: Recenzje

RECENZJA: Duchy i boginie | Duchy, które nie milczą. Boginie, które przemówiły

Gdy po raz pierwszy otworzy się Duchy i boginie, ma się wrażenie, że oto nadchodzi opowieść o demonach i zjawiastych istotach z azjatyckiego folkloru, przypominająca coś pomiędzy Baśniami braci Grimm a koreańskim odpowiednikiem Balladyny. Tymczasem szybko okazuje się, że Jeon Heyjin nie pisze bajek, pisze historię kobiet.

Książka to hybryda: z jednej strony, fascynujący zbiór podań o gumiho, duchach zhańbionych żon, zjawach-synowych i szamankach; z drugiej, ciężki kaliber feministycznego komentarza społecznego, ubrany w nieoczywisty strój antropologicznej refleksji. To pozycja, która próbuje mówić o tym, co przemilczane, przez wieki i przez mężczyzn, i czyni to z pasją, która jednych zachwyci, innych zirytuje.

Autorka wyraźnie deklaruje, że jej celem jest ukazanie, jak mocno konfucjańskie normy społeczno-patriarchalne zdominowały życie Koreanek. I faktycznie, każda historia jest tu przefiltrowana przez optykę nierówności płci, co buduje spójną, ale też momentami zbyt jednostronną narrację.

Choć trudno nie dostrzec, że opisywane losy kobiet są przerażające, samobójstwa, zabójstwa z zazdrości, zemsty zza grobu, Heyjin zdaje się interpretować niemal każdą tragedię jako konsekwencję patriarchatu. Nawet tam, gdzie przyczyny są bardziej osobiste niż systemowe, komentarz autorki sugeruje, że winny i tak jest system. Taka konsekwencja bywa skuteczna retorycznie, ale odbiera pracy nieco zniuansowania, którego oczekuje się po literaturze fakt.

Najciekawsze w tej książce jest to, że duchy i boginie stają się symbolem odzyskiwania głosu przez kobiety. Dopiero po śmierci mogły mówić, domagać się sprawiedliwości, być usłyszane, czasem dosłownie, bo często to urzędnicy (czyli znowu mężczyźni) musieli ich sprawę nagłośnić.

To wzruszający i przerażający jednocześnie koncept: że kobieta, by móc wyrazić krzywdę, musiała najpierw umrzeć. Heyjin zestawia tu świat zmarłych z rzeczywistością społeczną, i czyni to z literackim wyczuciem, momentami przypominając reporterów spod znaku Svetlany Aleksijewicz: skupionych na mikrohistorii jako nośniku uniwersalnej prawdy.

Choć książka jest mocno osadzona w koreańskim kontekście (z odniesieniami do dynastii Joseon, form literackich jak pilgi, yadam, gongan), jej przekaz ma wymiar globalny. Mechanizmy ucisku, normy społeczne zamykające kobiety w sztywnych rolach, narracje wykluczające głos kobiet, to problemy, które wykraczają poza Półwysep Koreański.

Co więcej, Duchy i boginie mogą stać się kluczem do lepszego zrozumienia współczesnych zjawisk kulturowych: motywów w k-dramach, symboliki kobiecych postaci w koreańskiej literaturze, ale i konfliktów płci we współczesnym społeczeństwie Korei Południowej.

Strukturalnie książka podzielona została przejrzyście, krótkie rozdziały, opatrzone wstępami i komentarzami, pozwalają na czytanie jej fragmentami. Język bywa bardzo przystępny (choć nie jest jasne, ile to zasługa tłumaczki), jednak momentami ciężar ideologiczny dominuje nad swobodą opowieści. Tam, gdzie pojawia się pasja autorki, ginie nieco chłodny namysł badaczki.

To nie przeszkadza wszystkim, wielu czytelników właśnie to emocjonalne zaangażowanie uznaje za siłę tej książki. Inni, zarzucą jej publicystykę pod pozorem analizy. Duchy i boginie to ważna i odważna książka. Porusza tematy niewygodne, dotyka bolesnych miejsc w historii i teraźniejszości, mówi głosem tych, które zostały uciszone, dosłownie i metaforycznie.

Nie jest to pozycja dla szukających czystej mitologii ani neutralnej akademickiej analizy. To książka z tezą i misją – misją przypomnienia, że duchy kobiet nadal krążą po świecie, domagając się sprawiedliwości. I że niektóre z nich wciąż żyją, tylko nie wolno im krzyczeć. Dla kogo? Dla tych, których interesuje nie tylko koreański folklor, ale też historia kobiet, struktury społeczne, feminizm i kulturowa pamięć. Dla czytelników gotowych na książkę, która nie pozwala przejść obojętnie.