Gdyby ktoś próbował nakręcić film na podstawie życia Sutematsu, Shige i Ume, powstałby epicki dramat kostiumowy z feministycznym zacięciem i historycznym rozmachem. Ale Janice P. Nimura nie czekała na reżysera, sama oddała im sprawiedliwość. Córki samurajów to książka historyczna, która czyta się jak powieść. Zamiast suchych dat i faktów mamy intymne portrety trzech dziewczynek zamienionych w kobiety, które najpierw odebrano ze znanych im domów, a potem kazano im się odnaleźć w dwóch zupełnie różnych cywilizacjach.
W 1871 roku rząd japoński wysyła pięć dziewczynek do Ameryki. Oficjalny cel misji? Zdobycie wiedzy o Zachodzie, by – cytując ówczesną ideologię – kształcić „oświeconych mężów” i ich wspierające żony. To był projekt polityczny, ale też eksperyment społeczny, odważny i kontrowersyjny. Nimura pokazuje, że wybór padł na dzieci samurajów z przegranej strony Boshin, biedniejszych, ale bardziej gotowych na ryzyko. To nie była elita, to byli wyrzutkowie transformacji. Ale właśnie oni otworzyli nową erę.
Właściwa akcja zaczyna się, gdy dziewczynki, Sutematsu, Shige i maleńka Ume, trafiają do Stanów Zjednoczonych. Ich dzieciństwo to opowieść o asymilacji, o nauce języka i manier, o zderzeniu wartości i tożsamości. Przez dziesięć lat żyły jak Amerykanki: chodziły do szkół, nosiły suknie, czytały angielskie książki, miały przyjaciół, opiekunów i marzenia. Jedna z nich została absolwentką Vassaru, inna trafiła do Bryn Mawr.
To, co najpiękniejsze w tej części książki, to intymność relacji, jakie zawiązywały z amerykańskimi rodzinami i środowiskami edukacyjnymi. Nimura sięga po listy, pamiętniki, zdjęcia, i nie tylko odmalowuje codzienność, ale wprowadza nas do świata emocji, niepewności i młodzieńczej nadziei.
Kiedy wreszcie wracają do Japonii, witają je już nie te same realia. Moda na Zachód minęła. A one, choć Japonki z krwi i kości, stają się obce we własnym kraju. Nie znają języka na tyle dobrze, by mówić swobodnie. Ich stroje, maniery i sposób myślenia rażą konserwatywne otoczenie. Jedna z nich – Ume – niemal całkowicie utraciła kontakt z japońską kulturą.
To bolesna konfrontacja: społeczeństwo, które wysłało je w świat, nie jest gotowe ich przyjąć z powrotem. Ale każda z bohaterek znajduje sposób, by działać, Sutematsu zostaje pierwszą damą na dworze cesarskim, Ume zakłada szkołę dla dziewcząt, Shige wchodzi w działalność edukacyjną. I choć są samotne, tworzą „kraj wewnętrzny”, wspólnotę trzech kobiet, które rozumieją się lepiej niż ktokolwiek inny.
Nimura nie moralizuje, nie egzaltuje, nie popada w sentymentalizm. Pisze z wyczuciem, a jednocześnie z ogromną sympatią dla swoich bohaterek. Praca archiwalna, jaką wykonała, jest imponująca – ale równie ważna jest forma: Córki samurajów są napisane językiem przystępnym, obrazowym, wręcz filmowym. Widać, że autorka rozumie i Amerykę, i Japonię, i że umie pokazać złożoność każdego z tych światów.
Dla miłośników historii kobiet. Dla tych, którzy interesują się Meiji, edukacją, misjami dyplomatycznymi i wielką polityką rozgrywaną przez „małych ludzi”. Dla wszystkich, którzy lubią dobrze napisane książki historyczne, które nie udają podręczników, a opowiadają o prawdziwym życiu. I wreszcie, dla tych, którzy chcą zrozumieć, jak wyglądało dzieciństwo globalizacji zanim jeszcze wymyślono to słowo.
Córki samurajów w podróży życia to opowieść o trzech dziewczynkach wrzuconych w sam środek globalnych przemian, które nigdy nie przestały być sobą, choć nikt nie potrafił ich już jednoznacznie nazwać. To książka o tożsamości, edukacji, samotności i sile kobiecego sojuszu. Czytając ją, trudno nie pomyśleć, że historia zmienia się nie tylko przez wielkie wojny i traktaty, ale także przez to, komu pozwolimy mówić, uczyć się i dorastać inaczej.