Nawojka przychodzi na świat w XVII-wiecznej wsi, gdzie wszystko, co inne, od razu budzi lęk. Jest piękna, bystra i posiada dar, który szybko staje się jej przekleństwem, słyszy rzeczy, o których nie powinna mieć pojęcia. Wystarczy kilka zbyt trafnych słów, by sąsiedzi uznali ją za opętaną. W realiach, gdzie wiedza to zagrożenie, a słowo „czarownica” waży więcej niż prawda, Nawojka nie ma szans na spokojne dzieciństwo.
Rodzice, postawieni pod ścianą, oddają ją pod opiekę lokalnej szeptuchy. Dziewczynka chłonie nauki z zachwytem, od ziół po starą wiedzę przekazywaną szeptem. Ale nawet to nie chroni jej przed zdradą. Jeden moment wystarczy, by wszystko, co znała, rozsypało się w pył. Musi uciekać, zostawić za sobą wieś, dom, nauczycielkę i tożsamość. Trafia do lasu, a potem wędruje do miasta, gdzie zaczyna nowe życie.
Tu pojawia się drugi wymiar tej opowieści. Nawoja nie ucieka w żal, nie roztrząsa przeszłości. Zamiast tego staje się uważną obserwatorką świata, prowadzącą ciche śledztwo w sprawie zbrodni, której była świadkiem. Pomaga, leczy, słucha. Przemyka pomiędzy podejrzliwością a podziwem, próbując zbudować swoje miejsce w społeczności, która znów może uznać ją za zagrożenie.
Bianka Kunicka nie spieszy się z fabułą. Ta książka płynie jak rzeka, czasem leniwa, czasem rwąca, ale zawsze głęboka. Autorka z dbałością odmalowuje świat, w którym magia i religia przenikają się z codziennością. Są tu zabobony, legendy, zioła, modlitwy i pieśni. Są lasy, bagniska, szlacheckie dwory i chłopskie chaty. I jest dziewczyna, która próbuje zrozumieć, kim tak naprawdę jest.
Najmocniej wybrzmiewa w tej opowieści samotność. Nawojka nie ma dokąd wrócić, nie ma komu ufać. Ale jednocześnie nie przestaje iść do przodu. Uczy się świata, jego reguł, jego okrucieństwa i piękna. Jej droga nie jest spektakularna, to raczej ciąg cichych decyzji, które stopniowo budują silną, świadomą siebie kobietę.
Dialogi potrafią rozbroić trafnością, a styl autorki, momentami archaiczny, pełen wtrętów ludowych i poetyckich, idealnie współgra z tematyką. Wplecione w tekst przypisy wyjaśniają mniej znane terminy, co ułatwia zanurzenie się w realiach epoki. Przy tym wszystkim Kunicka nie przesadza z dydaktyzmem. Nie moralizuje, raczej pokazuje, jak bardzo ludzie bali się tego, czego nie rozumieli.
Ważnym elementem jest też wątek medycyny ludowej. Nawoja korzysta z nauk szeptuchy, zna właściwości roślin, potrafi pomóc tam, gdzie inni rozkładają ręce. Widać, że autorka poświęciła sporo czasu na badania, wszystko, co dotyczy ziół, zabiegów czy wierzeń, brzmi wiarygodnie i konkretnie.
Zakończenie może budzić niedosyt, wątek zostaje urwany w momencie, który zapowiada coś większego. Ale to też znak, że ta historia się jeszcze nie kończy. I dobrze, bo świat Nawojki wciąga, a sama bohaterka to postać, której trudno nie kibicować. Mądra, dzika, bezkompromisowa, jakby stworzona z lasu, ognia i cichego buntu.
Na ołtarzu ciszy to książka nie dla tych, którzy szukają szybkiej akcji. To opowieść dla tych, którzy chcą dać się porwać opowieści snutej powoli, ale z sercem i znaczeniem. Jeśli lubisz słowiański klimat, nieoczywiste bohaterki i opowieści, które łączą historię z magią, to będzie bardzo dobry wybór. Nawojka jeszcze długo nie da o sobie zapomnieć.