Czy Elon Musk to genialny wizjoner, który zmienia świat, czy bezwzględny gracz, korzystający z przywilejów i systemowych luk? Darryl Cunningham nie odpowiada na to pytanie wprost, ale daje czytelnikowi solidną podstawę do własnej oceny. Elon Musk. Amerykański oligarcha to komiks, który nie udaje neutralności, ale też nie popada w tanią sensację. To reporterska, graficzna biografia człowieka, którego trudno zignorować, niezależnie od tego, czy się go podziwia, czy nie znosi.
Choć forma sugeruje lekką opowieść, mamy przecież komiks, to w środku znajdziesz bardziej dokument niż narrację. Cunningham prowadzi chronologicznie przez kolejne etapy życia Muska: od dzieciństwa w RPA, przez Dolinę Krzemową i kolejne technologiczne imperia, aż po zakup Twittera i wizje przyszłości rodem z powieści sci-fi. Tekstu jest dużo, ilustracje są uproszczone i dość statyczne, często tylko komentują treść lub nadają jej ironiczny wydźwięk.
Ten styl może nie przypaść do gustu fanom klasycznych powieści graficznych. Ale ma swój cel, komiks nie próbuje bawić, tylko informować i skłaniać do myślenia.
Przez większą część książki Cunningham trzyma się faktów. Przedstawia wydarzenia, relacje, źródła i pozwala czytelnikowi samemu wyciągać wnioski. Widać jednak, że im bliżej współczesności, tym ton staje się bardziej krytyczny. Szczególnie mocno wybrzmiewa to w końcowych rozdziałach, kiedy mowa o Twitterze, stylu zarządzania, kontrowersyjnych decyzjach personalnych czy roli Muska w debacie publicznej.
W ostatnich planszach pojawia się nawet symboliczna scena z Muskiem siedzącym w fotelu, z pieniędzmi pod nogami i Kapitolem w tle. To nie jest neutralna ilustracja, to komentarz kulturowy i polityczny. Jasny przekaz: ten człowiek ma władzę większą, niż powinien.