Kawerna: Gazeta Fantastyczna
MEDIA
Kategorie: Arcyważne

Jeszcze nie grałem, ale… to może być najbardziej duszna mafia, jaką dostaniemy

Są gry, które opowiadają o mafii. Są gry, które odgrywają mafię. A Mafia: The Old Country – jeśli wszystko pójdzie dobrze – może w końcu być grą, która zrozumie, czym mafia była, zanim stała się popkulturową ikoną. Zanim złote łańcuchy zastąpiły modlitwy. Zanim pistolet schował się w rękawie marynarki. Zanim ktoś wymówił słowa „rodzina” z ironicznym uśmiechem. Sycylia roku 1900 nie zna cynizmu. Zna głód, przysięgi i zasady.

Tutaj nie chodzi o wyścigi uliczne. Nie będzie kabiny radia grającej jazz. Nie będzie napadu na bank w Chicago. Tutaj mamy tylko Enza, który wstępuje do piekła, bo to jedyne miejsce, gdzie jeszcze czeka na niego kolacja.

Brak otwartego świata to najlepsza decyzja, jaką Hangar 13 mogło podjąć. Otwarty świat to luksus. A Dawne strony mają pachnieć ziemią, kurzem, dymem i siarką. To świat, który trzeba przeżyć, a nie przeskautować.

Sycylia nie będzie przestrzenią do eksploracji. Ona będzie strukturą mentalną, przypominającą bardziej teatr grecki niż mapę z ikonkami. Wiejskie szlaki, ścieżki przez gaje oliwne, kręte drogi na muły. Nie po to, żeby „odkrywać sekrety”. Ale po to, żeby wiedzieć, gdzie kogo spotkać, kogo ominąć i gdzie można zginąć bez świadków.

W najlepszym wariancie to będzie świat, który zapamiętasz jak sen z dzieciństwa. Rozmyty, duszny, bolesny i z jakiegoś powodu bardziej prawdziwy niż rzeczywistość.

Enzo dorastał w kopalni siarki. Już to zdanie brzmi jak otwarcie kazania o potępieniu. Nie ma tu miejsca na romantyzm. To chłopak, który nie ucieka przed biedą – on się z niej nigdy nie wydostał. Mafia, jaką spotyka, nie przypomina firmowej struktury. To raczej coś w rodzaju religii: opresyjnej, ale zrozumiałej. Surowej, ale nieobłudnej.

Don Torrisi nie oferuje mu luksusu. Oferuje przynależność. Rytuał. Ciepły chleb. I ten przeklęty nóż, który – prędzej czy później – trzeba będzie komuś wbić, żeby dowieść lojalności. To nie będzie historia awansu. To będzie opowieść o stracie, o coraz większych ustępstwach wobec siebie, aż w końcu Enzo spojrzy w lustro i zobaczy kogoś, kto już dawno przestał należeć do siebie.

Opisany przez twórców system walki z nożem oparty na „sycylijskim stylu” może wydawać się technicznym detalem. Ale jeśli ktoś ma odwagę wejść na taki poziom szczegółu, to znaczy, że rozumie coś więcej. Walka nie może być tutaj minigierką. Musi być brutalnym momentem prawdy. Każdy cios powinien być ostateczny, każda konfrontacja powinna być decyzją o życiu i śmierci. Nie „starciem”, tylko dramatem scenicznym.

Wyobrażam sobie mechanikę, która wymaga bliskości, wsłuchiwania się w ruch, rytm przeciwnika, otwierania przestrzeni przez dekoncentrację. Żadnych combo. Żadnych paseczków zdrowia. Tylko oddech, napięcie i decyzja, czy naprawdę chcesz wygrać tę walkę, czy może powinieneś po prostu odpuścić. Bo każda wygrana to nowy dług.

W Dawnych stronach koń nie jest westernowym symbolem wolności. Koń to symbol braku wyboru. Tylko niektórzy mają samochód. Nie każdy ma broń. A nawet jeśli ją ma – to pytanie brzmi, czy ma powód, by jej użyć. I czy naprawdę chce to zrobić.

Obrzyn nie jest bronią superbohatera. To straszak. Narzędzie gniewu. Coś, co strzela tak blisko, że zabija nie tylko cel, ale i spokój ducha. W The Old Country wszystko powinno być ciężkie. Gęste. A każda decyzja o przemoc powinna mieć swój pogłos w następnym dialogu, w spojrzeniu, w braku wyciągniętej dłoni.

Cisza będzie najważniejszym dźwiękiem tej gry. Przerwana tylko szeptem lub grzmotem.

To nie ma być ładna gra. Ma być estetyczna w sposób śmiercionośny. Powolne przejazdy kamery po ciałach, po architekturze, po wzorach na podłodze. Ma być detal, który mówi więcej niż dziesięć linii dialogowych. Ma być gęsto, lepko, duszno.

Jeśli twórcy pójdą śladem RDR2 i połączą atmosferę z inscenizacją, dostaniemy coś więcej niż prequel. Dostaniemy dramat historyczny, który rozumie, że mafia nie zaczęła się od zbrodni. Ona zaczęła się od rytuału.

Jeszcze nie grałem, ale… jeśli Enzo mnie zdradzi, to tylko dlatego, że sam wcześniej zdradziłem siebie