Martwe zło nie powiedziało jeszcze ostatniego słowa. Nowa część kultowej serii horrorów – Evil Dead Burn – nabiera tempa, a obsada właśnie została oficjalnie ogłoszona. Do filmu dołączają Hunter Doohan (Wednesday), Luciane Buchanan (The Night Agent) i Tandi Wright (Pearl). Wcześniej ogłoszono także udział Souheili Yacoub, a reżyserią zajmuje się Sébastien Vaniček, twórca cenionego Infested.
Film powstaje pod okiem Sama Raimiego, który pozostaje producentem serii od jej narodzin w 1981 roku. Choć fabuła Evil Dead Burn pozostaje owiana tajemnicą, Vaniček obiecuje, że będzie „brudno, boleśnie i bezlitośnie”. W jego słowach:
„To będzie film, po którym ludzie wyjdą wykończeni. Chcę, by czuli się fizycznie zmiażdżeni.”
Reżyser napisał scenariusz wspólnie z Florentem Bernardem, z którym współpracował już wcześniej. Ich celem jest stworzenie „katharsis zrobionego z horroru”, filmu, który „zostanie z widzem na długo – jak rana.”
Projekt powstaje na fali sukcesu Evil Dead Rise (2023), które zredefiniowało serię dzięki brutalnej, miejskiej scenerii i krwawej estetyce. Teraz Burn ma iść jeszcze dalej, więcej krwi, więcej bólu, więcej emocjonalnego uderzenia.
Z drugim filmem z uniwersum w produkcji (od Francisa Galluppiego) i pełnym wsparciem Raimiego, wszystko wskazuje na to, że Evil Dead wraca na poważnie, i nie bierze jeńców. Jeśli Burn spełni obietnice twórców, może być najbardziej ekstremalną odsłoną serii. I dokładnie tego oczekują fani, którzy od dekad karmią się Necronomiconem, zardzewiałymi piłami i wyciem zza światów.