Fani Wojowniczych Żółwi Ninja będą musieli uzbroić się w cierpliwość – i to solidną. Paramount Pictures oficjalnie ogłosiło przesunięcie premiery animowanego sequela Wojownicze Żółwie Ninja: Chaosu ciąg dalszy (oryg. Teenage Mutant Ninja Turtles: Mutant Mayhem 2) aż na 17 września 2027 roku. Pierwotnie film miał trafić do kin w październiku 2026, ale najwyraźniej kalendarz premier od Paramountu wygląda obecnie jak plansza do Tetrisa po kilku minutach gry – wszystko się przesuwa, wpada na siebie i ledwo mieści.
Za kamerą ponownie stanie Jeff Rowe, reżyser pierwszej części, która w 2023 roku zgarnęła bardzo dobre recenzje i przyzwoity wynik finansowy – blisko 180 milionów dolarów przy umiarkowanym budżecie. Tym razem wspomagać go będą dwaj współreżyserzy: Yashar Kassai oraz Kyle Spears, obaj mający doświadczenie przy nowoczesnych, dynamicznych animacjach pokroju Mitchellowie kontra maszyny czy Spider-Man: Uniwersum. Brzmi nieźle – chociaż trzech reżyserów w animacji często oznacza jedno: ambicje są duże, ale ryzyko, że coś nie wypali, jeszcze większe.
Na szczęście obsada głosowa pozostaje bez zmian – Donatello, Michelangelo, Leonardo i Raphael przemówią ponownie głosami Micaha Abbey’ego, Shamona Browna Jr., Nicolasa Cantu i Brady’ego Noona. Do tego powróci Ayo Edebiri jako April O’Neil. Całość nadzoruje – a jakże – Seth Rogen, który z powodzeniem odświeżył markę TMNT, nadając jej stylistykę przypominającą bardziej uliczne graffiti niż klasyczne CGI. Efekt był świeży, głośny i, co najważniejsze, trafiony – zarówno wśród dzieciaków, jak i dorosłych, którzy kiedyś zajeżdżali VHS-y z Wojowniczymi Żółwiami Ninja.
Paramount na razie nie zdradziło żadnych szczegółów fabularnych kontynuacji, ale nieoficjalnie mówi się, że w sequelu mają zadebiutować nowe (czyt. stare, ale kultowe) postacie z uniwersum: Bebop, Rocksteady, Casey Jones? Bardzo możliwe. Pytanie tylko, czy fani będą jeszcze na to czekać. Cztery lata w animacji to epoka – dzieciaki, które pokochały Mutant Mayhem w 2023 roku, w 2027 będą już słuchać techno, robić unboxingi kosmetyków i wspominać Żółwie jako coś z „podstawówki”. Nawet nostalgii nie można przeciągać w nieskończoność – bo robi się z niej suchar. Dosłownie i w przenośni.
Można oczywiście zrozumieć intencję: lepiej dopracować, niż wypuścić niedopieczonego mutanta. Ale w dobie streamingu, instant hype’u i serii animowanych powstających szybciej niż TikTok z viralem, aż tak długie przerwy to ryzyko. Żółwie wracają – to pewne. Pytanie, czy my jeszcze będziemy wtedy gotowi na pizzę i bojowe okrzyki, czy już tylko na napar z melisy i lektury o zarządzaniu sentymentem.