The Conjuring: Last Rites ma być ostatnim rozdziałem kultowej serii i wygląda na to, że Warrensowie zamkną ją z hukiem i zapewne trzeszczeniem starego drewna o trzeciej w nocy. Premiera: 5 września 2025. Zakreślcie w kalendarzu pentagramem.
Tym razem dostajemy historię opartą na jednym z najbardziej kontrowersyjnych przypadków w dorobku Warrenów, nawiedzeniu rodziny Smurl. W grze: duszne lata 80., nawiedzony bliźniak i duch, który nie zna pojęcia „osobista przestrzeń”.
Vera Farmiga i Patrick Wilson wracają, starsi, bardziej zmęczeni, ale nadal gotowi kopać demoniczne tyłki w imię miłości i sakramentalnego „dopóki śmierć nas nie rozłączy”. Ich bohaterowie są już na emeryturze, czyli w uniwersum The Conjuring to stan, w którym masz czas, by zbudować kapliczkę i dać się porwać przez coś z drugiej strony lustra.
Za kamerą znów Michael Chaves, więc spodziewajmy się ładnych kadrów i przynajmniej dwóch scen z latającym krucyfiksem. Scenariusz pisali ludzie od The Nun i Aquamana, więc… trzymajmy się tej pierwszej energii.
To już koniec. Albo początek nowego rozdziału z kolejnym prequelem, spin-offem, rebootem i musicalem. Ale póki co, kołdra pod brodę, światło zgaszone, dźwięk na full. My, fani, wiemy, że „ostatnia sprawa” w horrorze to zazwyczaj tylko wstęp do sequela.
