Netflix szykuje premierę serialu „Splinter Cell: Deathwatch”, który po raz pierwszy przeniesie legendę skradanek Toma Clancy’ego na mały ekran. Fani szybko zauważą jednak jedną istotną zmianę: Sam Fisher nie przemówi głosem Michaela Ironside’a. Kultowego aktora zastąpi Liev Schreiber, a showrunner Derek Kolstad wyjaśnił powody tej decyzji.
W grach charakterystyczna chropowata barwa Ironside’a stała się znakiem rozpoznawczym bohatera. Recasting był więc ryzykownym ruchem. Kolstad w rozmowie z IGN podkreślił, że chodziło o przyszłość całego projektu. „Uwielbiam go, ale jeśli mieliśmy robić coś na dłuższą metę, chcieli po prostu nowego brzmienia. Rozważano wiele osób, ale ostatecznie wybór padł na Schreiber’a”, powiedział.
Showrunner zaznaczył też, że w wersji Netfliksa Fisher jest starszy niż w grach, a nowy głos miał nadać mu świeższy ton, który utrzyma się przez kolejne sezony. Schreiber zwrócił uwagę twórców nie tylko swoją barwą, ale i historią związaną z postaciami Clancy’ego. „Powiedzcie, co chcecie o tym filmie, ale Liev Schreiber jako John Clark był idealny. A skoro obaj, Clark i Fisher, należą do tego samego uniwersum, to wydawało się oczywiste”, dodał Kolstad.
Tym samym obsadzenie Schreibera ma spiąć serial z szerszym światem Clancy’ego i naturalnie osadzić Fishera w nowej opowieści.
Oficjalny opis serialu zapowiada, że „w pierwszej w historii adaptacji słynnej gry skradankowej Sam Fisher zostaje zmuszony do powrotu w teren, gdy ranny młody agent szuka jego pomocy”. Produkcję realizuje Ubisoft we współpracy z Derekiem Kolstadem („John Wick”), Sun Creature i Fost.
„Splinter Cell: Deathwatch” zadebiutuje na Netfliksie 14 października.