Netflix postawił sprawę jasno, finałowy odcinek piątego sezonu Stranger Things nie trafi na duży ekran. Choć epilog tej kultowej serii ma trwać około dwóch godzin, platforma nie zamierza wypuszczać go poza streaming. Szefowa treści Netflixa, Bela Bajaria, wyjaśniła w rozmowie z Variety, że decyzja jest prosta: „Ludzie oglądają Stranger Things na Netflixie. To nigdy nie było problemem dla społeczności czy rozmów wokół serialu. Wypuszczenie finału tutaj to właśnie to, czego chcą fani”.
Trudno zaprzeczyć, od ośmiu lat Hawkins żyje w streamingu, nie na salach kinowych. Ale twórcy, bracia Duffer, mają mieszane uczucia. Matt Duffer przyznał, że „widzowie nie mają pojęcia, ile pracy idzie w dźwięk i obraz, a oglądają to w obniżonej jakości”. I choć rozumie decyzję platformy, przyznaje, że chciałby, aby fani mogli przeżyć finał wspólnie, jak na prawdziwej premierze filmowej. Nic dziwnego, że po zakończeniu serialu Dufferowie planują przenieść się do Paramount, gdzie zamierzają tworzyć projekty z myślą o kinie, nie o streamingu.
To symboliczna zmiana epoki, Stranger Things zaczynało jako flagowy produkt ery binge-watchingu, a kończy w momencie, gdy nawet jego twórcy chcą wrócić do magii wspólnego seansu. Netflix jednak nie odpuszcza i zapowiada premierę w trzech częściach: Volume 1: 26 listopada, kolejne, 25 i 31 grudnia. Finałowy sezon przyniesie powrót wszystkich głównych bohaterów, w tym Millie Bobby Brown, Finna Wolfharda, Winony Ryder i Davida Harboura, a do obsady dołącza Linda Hamilton w tajemniczej roli.