Po latach teasowania, opóźnień i plotek, Marvel w końcu odpala Ironheart. Premiera już 24 czerwca na Disney+, i to od razu z trzema odcinkami na start. Czyli klasyczne „przepraszamy za zwłokę, ale patrzcie, mamy coś ekstra”.
Riri Williams, grana przez Dominique Thorne, wraca po debiucie w Czarnej Panterze: Wakanda w moim sercu. Tym razem to nie tylko cameo – to jej własna historia. Genialna studentka MIT, która po powrocie do rodzinnego Chicago buduje zbroję, która ma szansę przebić dokonania samego Tony’ego Starka. Ale spokojnie, nie chodzi o kopiowanie Iron Mana – Riri idzie swoją drogą, choć ślady po Starku są wyczuwalne.
W zwiastunie widzimy, jak Riri mierzy się z mroczną magią, a konkretnie z Parkerem Robbinsem aka The Hoodem, granym przez Anthony’ego Ramosa. Tak, dobrze czytacie – technologia kontra magia. To może być ciekawe starcie, zwłaszcza że Riri nie ma jeszcze doświadczenia w walce z takimi przeciwnikami.
Za sterami projektu stoi Ryan Coogler jako producent wykonawczy, a scenariusz napisała Chinaka Hodge, znana z pracy nad Snowpiercerem. Reżyserią zajęły się Sam Bailey i Angela Barnes, każda odpowiadająca za trzy z sześciu odcinków.
Obsada prezentuje się imponująco: oprócz Thorne i Ramosa, zobaczymy m.in. Aldena Ehrenreicha, Lyric Ross, Regan Aliyah, Manny’ego Montanę, Matthew Elama i Anji White. Pojawiają się też plotki o Saszy Baron Cohenie w roli Mephisto, ale Marvel jak zwykle milczy w tej sprawie.
Ironheart ma być ostatnim serialem piątej fazy MCU, co oznacza, że twórcy mogą pozwolić sobie na więcej eksperymentów i mniej powiązań z resztą uniwersum. To może być odświeżające, zwłaszcza po ostatnich, nieco przewidywalnych produkcjach.
Czy Ironheart zdoła przywrócić blask Marvelowi? Trudno powiedzieć, ale jedno jest pewne – Riri Williams ma potencjał, by stać się nową ulubienicą fanów. A jeśli nie, to przynajmniej dostaniemy kilka efektownych scen z zbroją, która robi wrażenie.
Premiera już 24 czerwca na Disney+. Czas pokaże, czy to nowy rozdział dla MCU, czy tylko kolejna próba złapania oddechu.