Wróciliśmy do zrujnowanego Seattle. Ellie (Bella Ramsey), Dina (Isabela Merced) i Jesse (Young Mazino) dryfują pośrodku konfliktu między zmilitaryzowanym Frontem Wyzwolenia Waszyngtonu i fanatycznymi Serafitami. W zwiastunie widać wyraźnie – nikt nie jest bezpieczny.

Ellie kontynuuje swoją krwawą drogę zemsty. Jesse i Dina starają się ją powstrzymać, ale wydarzenia nabierają tempa. Kamera pokazuje Isaaca (Jeffrey Wright) prowadzącego oddziały WLF, sceny ucieczek pod ostrzałem, porwanie Ellie przez Serafitów i Dina patrzącą na Jessego ze łzami w oczach. Przez moment widzimy też Ellie samotnie miotającą się na łódce w sztormie – symboliczna scena, która znaczy więcej, niż się wydaje tym, którzy nie grali.
Poprzedni odcinek przeniósł nas w przeszłość Joela. Pedro Pascal pojawił się w retrospekcji, by zrzucić na nas ciężar decyzji, którą znamy, ale dopiero teraz naprawdę rozumiemy. „Ona była lekarstwem. Zabiłem ich wszystkich, żeby ją uratować.” Te słowa rzuciły cień na wszystko, co działo się między Joelem a Ellie.
W zwiastunie pojawia się też opuszczony teatr – dobrze znany fanom gry. To miejsce jednej z najbardziej kluczowych i bolesnych konfrontacji całej historii. Twórcy nie ukrywają, że będzie się działo – i że czeka nas potężny cliffhanger, bo trzeci sezon już został potwierdzony.
Jeśli The Last of Us do tej pory trzymało emocje na granicy pęknięcia, finał wygląda na moment, kiedy wszystko się rozlewa. Krwią, żalem i świadomością, że żadna decyzja nie zostanie zapomniana.