Lionsgate zaliczyło bolesny cios finansowy. W ostatnim kwartale studio odnotowało 94 mln dolarów straty, a sporą część winy przypisuje się spin-offowi John Wicka, czyli Ballerinie. Film z Aną de Armas w roli tytułowej zebrał dobre recenzje i wypełnił po brzegi zwiastuny znajomymi twarzami, Keanu Reeves, Ian McShane, Anjelica Huston, Lance Reddick, ale w kasach zabrakło tej samej energii, którą generowały główne odsłony serii.
Akcja Balleriny rozgrywa się między trzecim a czwartym rozdziałem sagi. Historia tancerki-zabójczyni Eve Macarro miała wszystkie składniki widowiska: zemstę, choreografię w stylu Johna Wicka i odpowiednią dawkę przemocy. Mimo to, film zarobił 132 mln dolarów przy budżecie 90 mln, co po doliczeniu kosztów marketingu oznacza spore rozminięcie się z progiem opłacalności.
Sequel? Niewykluczony, ale po takim wyniku raczej odłożony w czasie. Lionsgate nie odpuszcza jednak Wickverse, w drodze są kolejne spin-offy, serial-prequel i film o postaci Caine’a granej przez Donniego Yena. Powstaje też John Wick 5, choć reżyser Chad Stahelski przyznaje, że wciąż głowi się, jak sensownie pociągnąć historię po finałowych wydarzeniach czwartej części.
Ballerina nie jest klęską totalną, ale to wyraźny sygnał, że w tym świecie samo logo „John Wick” nie gwarantuje już pełnej sali.