Jeśli czekałeś na drugi sezon Ironheart, to lepiej nie trzymaj oddechu. Marvel milczy, a twórczyni serialu sugeruje: wszystko zależy od widzów. Problem w tym, że… widzów brak.
Chinaka Hodge, główna scenarzystka i autorka pomysłu, powiedziała wprost: „Widzowie zdecydują, co będzie dalej – jeśli w ogóle coś będzie.” Z taką promocją, to raczej nic nie będzie. Serial trafił do szuflady na trzy lata, przeszedł przeróbki, dokrętki, cięcia i znowu dokrętki, aż w końcu wypłynął jakby przypadkiem. Disney nawet nie podał wyników oglądalności. To zawsze zły znak.
Na Luminate nie ma Ironheart. Na Nielsenie – też nie. Nawet Samba TV, która potrafiła liczyć, ile osób oglądało Ms. Marvel z kąpieli, nie podała nic. Cisza. Martwa strefa. To oznacza tylko jedno: serial po prostu nie ogląda się nikomu.
Podobny los spotkał Daredevil: Born Again. I choć Marvel ma dziś większe problemy niż rozkład jazdy między She-Hulk a Echo, to jednak widać, że formuła MCU się kruszy. Kiedyś wystarczyło pokazać logo i już były tłumy. Teraz trzeba czymś naprawdę przykuć uwagę, a Ironheart nie dała rady nawet odpalić iskry.