George R.R. Martin po raz kolejny podpadł fanom J.R.R. Tolkiena. W świeżym wywiadzie z Bernardem Cornwellem, autorem Upadek Królewstwa, Martin nie tylko pochwalił swojego rozmówcę za najlepsze sceny bitewne w literaturze – uznał go za absolutnego mistrza tego fachu. A to oznacza, że twórca Władcy Pierścieni spadł z piedestału.
„Uważam, że piszesz najlepsze sceny bitewne spośród wszystkich autorów, jakich kiedykolwiek czytałem – dawnych i współczesnych.”
– George R.R. Martin do Bernarda Cornwella
Dlaczego Cornwell lepszy niż Tolkien?
Martin nie szczędził zachwytów. Wskazał na taktyczne zrozumienie, realizm i zmysłowe detale bitew Cornwella – od łuków w Azincourt po brutalność walki w ścianie tarcz. Dla porównania – jak zasugerował – Tolkien oferował bardziej mitologiczną, czarno-białą wersję konfliktu.
„Tak, Tolkien uczynił z tego coś wielkiego i chwalebnego, ale w rękach słabszych pisarzy… cóż, powiedzmy, że ten typ fantasy przestał mnie interesować.”
Martin kontra mit
W dalszej części rozmowy GRRM uderzył jeszcze mocniej, krytykując klasyczny podział na Dobro i Zło. Mroczny Władca, hordy potworów, nieskalani bohaterowie – dla niego to zbyt prosty schemat. Sugeruje, że współczesny świat i literatura wymagają czegoś bardziej szarego, złożonego, nieprzewidywalnego.
Choć jego słowa można odczytać jako uznanie dla Cornwella i chęć promowania literackiego realizmu, trudno nie zauważyć regularnego punktowania Tolkiena przy każdej okazji. Czy to kompleks? Różnica podejścia? A może po prostu – odwieczna walka między epickim mitem a brutalnym realizmem?
Jedno jest pewne – GRRM lubi Tolkienem wstrząsnąć. A fani fantasy… lubią się o to spierać.