To już oficjalne: Thunderbolts to wcale nie Thunderbolts, tylko… Nowi Avengersi*. I tak, wszyscy podejrzewali ten twist, ale Marvel jak zwykle postanowił zrobić z tego najgorzej strzeżony sekret dekady. Scena, w której Valentina (Julia Louis-Dreyfus) ogłasza nazwę nowej drużyny, miała być mic dropem porównywalnym do słynnego „I am Iron Man”. Ale wyszło raczej jak: „To i tak przeciekło na Twitterze”.
Florence Pugh, która zagrała Yelenę Belovą z niepodrabialnym wdziękiem i mięśniem, zdradziła, że nakręcono dwie wersje sceny finałowej. Jedna to „New Thunderbolts!” (nudy), a druga: „New Avengers!”. I to ta druga weszła do filmu, ale tylko po tym, jak usunięto statystów z planu, żeby nikt nie wygadał się do internetu. Swoją drogą, chyba pierwszy raz w MCU, kiedy to tło nie wiedziało, na czym stoi.
Jeszcze ciekawiej wypada Julia Louis-Dreyfus, która – jak się okazuje – znała ten twist od lat. Kevin Feige i Louis D’Esposito powiedzieli jej o tym jeszcze przed pandemią. Czyli zanim ktokolwiek wiedział, kim naprawdę jest Val, ona już siedziała w tym po uszy i ani słowa nie puściła. Szacunek, serio. To większy wyczyn niż utrzymanie w tajemnicy cameo Deadpoola.
Oczywiście, jak to bywa u Marvela, cała ta tajemnica nie wytrzymała długo. Kilka dni po premierze studio… samo zmieniło tytuł filmu na The New Avengers. Po co ta cała zasłona dymna? Nie wiadomo. Może chodziło o emocje, może o marketing, a może po prostu Feige lubi robić show.
Tak czy inaczej, Thunderbolts* ląduje na digitalu już 1 lipca, a na fizycznych nośnikach 29 lipca. Czyli teraz już wszyscy mogą obejrzeć ten „twist” wiedząc, że Marvel próbował nas zaskoczyć czymś, co sam zaspoilerował.
Ale wiecie co? I tak to działa. Bo nawet jak znamy zakończenie – dobrze zrobiona scena z odpowiednim napięciem i bohaterami, których lubimy, nadal robi robotę.