Brzmi jak prima aprilis? A jednak. I mamy pierwsze konkretne szczegóły fabuły, okładkę powieści oraz możliwą obsadę.
Zgodnie z opublikowanym przez People opisem książki, która ukaże się 7 października, głównym bohaterem „Remain” jest Tate Donovan (prawdopodobnie zagrany przez Jake’a Gyllenhaala), architekt z Nowego Jorku, który po wyjściu ze szpitala psychiatrycznego i traumie po śmierci siostry, udaje się do Cape Cod, by zaprojektować letni dom przyjaciela. Na miejscu spotyka tajemniczą kobietę, Wren (rola, którą negocjuje Phoebe Dynevor z Bridgertonów), która wywraca jego świat do góry nogami – zarówno emocjonalnie, jak i metafizycznie.

Brzmi jak Sparks, prawda? Ale z Shyamalanem za kamerą nie może zabraknąć sekretów, zjawisk nadprzyrodzonych i fabularnego przełamania czwartej ściany, najlepiej gdzieś w trzecim akcie.
Choć Shyamalan wcześniej flirtował z wątkami uczuciowymi (patrz: The Village czy Lady in the Water), nigdy nie postawił na pełnoprawny romans jako szkielet narracyjny. Tym bardziej ciekawi, jak jego styl – oparty na zagadkowości, symbolice i narastającym niepokoju – połączy się z sentymentalną precyzją Sparksowskich fabuł. Bo jeśli coś połączyło tego nietypowego duetu, to chyba wspólna wiara w emocjonalną katharsis.
„Remain” może okazać się zarówno piękną katastrofą, jak i jednym z najciekawszych eksperymentów filmowych 2026 roku. Jake Gyllenhaal to aktor, który potrafi zagrać dosłownie wszystko – od boksera po księżycowego żołnierza czasoprzestrzeni – a Dynevor doskonale odnajduje się w delikatnej materii ekranowych emocji.
Czy M. Night Shyamalan zaskoczy nas wreszcie czymś innym niż kolejnym twistem? A może właśnie romans okaże się jego największym zaskoczeniem?
Na odpowiedź musimy poczekać do premiery książki jesienią i – zapewne – filmu w 2026 roku. Jedno jest pewne: miłość jeszcze nigdy nie była tak podejrzana.
