Kawerna: Gazeta Fantastyczna
MEDIA
Kategorie: Recenzje

RECENJZA: Piąte Słońce | Historia Azteków wreszcie opowiedziana przez nich samych

Camilla Townsend w książce Piąte Słońce. Nowa historia Azteków dokonała rzeczy niezwykłej, oddała głos tym, których przez stulecia skutecznie zagłuszano. Zamiast po raz kolejny powtarzać opowieść o bohaterskich Hiszpanach podbijających „dzikich tubylców”, autorka sięga do zapomnianych tekstów w języku nahuatl, spisanych już po konkwiscie przez samych Meksyków (Mexica), by spojrzeć na dzieje ich cywilizacji z ich własnej perspektywy. Efekt? Książka pełna życia, dramatów, polityki i kultury, ale przede wszystkim pełna ludzi, nie mitów.

Townsend zaczyna od prostego, ale mocnego faktu: „Aztekowie” to nazwa narzucona z zewnątrz. Sami siebie nazywali Mexica i to ich głos wybrzmiewa w tej książce. Autorka pokazuje, jak z grupy wędrownych rybaków stały się hegemonem środkowego Meksyku. Jak dzięki sprytnej polityce, małżeństwom, sojuszom i siatkom szpiegowskim stworzyli jedno z najbardziej złożonych państw prekolumbijskiej Ameryki. To nie byli prymitywni wojownicy, to byli urodzeni dyplomaci, pisarze, ekonomiści i wojownicy w jednym.

Piąte Słońce to nie tylko historia polityczna. To opowieść o świecie, który miał swoją mitologię, swoje prawa, sztukę i codzienność. Świecie, który sam siebie rozumiał jako część cyklicznego kosmicznego porządku, epoce piątego słońca, która jak wierzyli miała się skończyć. Ale nawet ta wizja nie oznaczała dla nich końca jako ludzi czy kultury. I tu leży sedno książki: przetrwanie.

Kiedy Cortés przybył do Tenochtitlanu, zastał cywilizację rozwiniętą, ogromną i skomplikowaną. Tego Europa nie chciała usłyszeć. Townsend nie wybiela konkwisty, pokazuje jej brutalność, cynizm i totalne niezrozumienie lokalnych realiów. Ale nie opisuje jej jako absolutnego końca, raczej jako moment wielkiej traumy, po której następuje ciągłość w nowej formie. Elity Mexica przystosowały się, przeszły do kultury piśmiennictwa łacińskiego, zaczęły utrwalać własną wersję historii. I to z tych źródeł czerpie autorka, z tekstów napisanych przez tych, którzy przeżyli, pamiętali i chcieli, by ich wersja została zachowana.

To ogromna wartość tej książki: zamiast epickiego upadku mamy zniuansowaną opowieść o zmianie, walce o tożsamość i o tym, jak kultura potrafi przetrwać mimo katastrofy. Piąte Słońce to historia ludzi, którzy mimo upokorzenia, utraty ziem i władzy, nie porzucili własnego dziedzictwa.

Choć temat jest trudny, książka jest przystępna. Townsend pisze klarownie, z szacunkiem dla źrodeł i czytelnika. Opowieści płyną wartko, choć niektóre wątki, zwłaszcza te oparte na szczątkowych relacjach, wymagają większego skupienia. To nie jest łatwa książka, ale jest uczciwa. Autorka nie idealizuje ani nie potępia, daje kontekst i pozwala czytelnikowi wyciągnąć własne wnioski.

Piąte Słońce to coś więcej niż „alternatywna historia Azteków”. To próba odbudowy świata, który nie zniknął,został tylko zakryty cudzymi opowieściami. Dzięki tej książce możemy spojrzeć na wielką cywilizację nie przez pryzmat mitów o krwawych ofiarach i „barbarzyństwie”, ale przez pryzmat wewnętrznego głosu jej ludzi.

To książka dla wszystkich, którzy chcą zrozumieć, jak naprawdę wyglądało starcie dwóch światów i co zostało po tej kolizji. Clarke powiedział kiedyś, że każda wystarczająco zaawansowana technologia jest nieodróżnialna od magii. Townsend pokazuje, że każda wystarczająco głęboka historia staje się czymś więcej niż podręcznikową opowieścią. Staje się żywa.