Kawerna: Gazeta Fantastyczna
MEDIA
Kategorie: Recenzje

RECENZJA: Balsamista, tom 1 | Śmierć jako lustro życia

Pierwszy tom Balsamisty Mitsukazu Mihary nie jest opowieścią o śmierci, to opowieść o tych, którzy po niej zostają. O tych, którzy nie wiedzą, jak się pożegnać. I o jednym mężczyźnie, który – obcując z umarłymi – próbuje ocalić coś z życia.

Mamiya Shinjirō, tytułowy balsamista, to postać pełna sprzeczności. Z jednej strony wydaje się chłodny, cyniczny, zblazowany. Kobieciarz, który zamyka emocje za maską nonszalancji. Ale to właśnie on,przez dotyk, makijaż, przez czułą rekonstrukcję ciał, pomaga innym przeżyć najbardziej kruchy moment: ostatnie pożegnanie.

To, co najbardziej porusza w tym tomie, to relacje, nie tylko między żywymi i zmarłymi, ale też między tymi, którzy zostają. Każda z pięciu opowieści to zamknięta historia, baletnicy, narcyza, zegarmistrza, chorego ojca, młodego chłopaka, ale łączy je coś głębszego. W każdej z nich śmierć staje się punktem zapalnym dla czegoś więcej: wyparcia, żalu, niewypowiedzianej miłości. Każdy z tych rozdziałów to szkatułkowa miniatura, która wydobywa emocje z ciszy i przemilczeń. I każdy pokazuje, że śmierć nie niszczy relacji, ona je wydobywa.

Shinjirō balansuje między czułością a chłodem. To nie jest bohater, którego łatwo pokochać. Ale właśnie dlatego jest wiarygodny. Zmęczony obecnością śmierci, jednocześnie niezdolny do budowania prawdziwej bliskości z żywymi. Jego relacja z Azuki, sąsiadką, powierniczką, przyjaciółką, to subtelny taniec: niepewny, pozornie pełen dystansu, ale podszyty wzajemnym głodem czułości i zrozumienia. Ich rozmowy, pełne niedopowiedzeń i napięcia, odbijają się echem po każdej ze scen zmarłych, jakby Shinjirō potrafił mówić tylko przez pracę, a nie przez uczucia.

To, co czyni Balsamistę wyjątkowym, to kobiece spojrzenie autorki na emocjonalne konsekwencje śmierci. Mihara nie romantyzuje śmierci, ale pokazuje, jak głęboko wrasta ona w tych, którzy zostają. Jak śmierć weryfikuje relacje, obnaża słabości i… daje ostatnią szansę na miłość, pogodzenie się, akceptację. Jak mówi jeden z bohaterów, „zegar się zatrzymał, ale wspomnienia nadal tykają”.

Estetyka? Prosta, ale subtelnie dramatyczna. Oszczędność środków wizualnych pozwala skupić się na emocjach, spojrzeniach, gestach, cieniu na twarzy. Kreska Mihary nie krzyczy, ona szepcze. I ten szept potrafi bardziej poruszyć niż krzyk.

Pierwszy tom Balsamisty to melancholijna podróż przez lęk, żal i nadzieję. To manga o śmierci, która uczy, jak żyć, pełniej, uważniej, bliżej. I choć historie są zamknięte, Mamiya nie przestaje się zmieniać. Może nie spektakularnie, ale w drobnych przesunięciach serca, takich, które dostrzegają tylko ci, którzy naprawdę patrzą.