Kawerna: Gazeta Fantastyczna
MEDIA
Kategorie: Recenzje

RECENZJA: Cmentarny dar | Szkoła (nie)grzecznych wróżek i (bardzo) potrzebna magia

W świecie, w którym odmienność bywa piętnowana, a wrażliwość traktowana jak wada, Piper CJ oddaje głos tym, którzy zawsze czuli się nie na miejscu. Cmentarny dar, pierwszy tom cyklu Szkoła dla krnąbrnych wróżek, to baśniowa, ale i zaskakująco dojrzała opowieść o tym, że „inność” może być największym darem, jeśli tylko znajdzie się przestrzeń, by mogła rozkwitnąć.

Rosemary Thorpe od najmłodszych lat nosi w sobie dar, choć sama wolałaby pewnie nazwać go przekleństwem. Potrafi zobaczyć, jak umrze każda osoba, którą spotka. Dar, który czyni ją obcą we własnym domu, szkolną wyrzutką i osobą, którą najchętniej otoczono by murem milczenia lub… zamknięto w gabinecie specjalisty. Ale Rosemary nie daje się zaszufladkować. Choć samotna, nie traci kręgosłupa. I to właśnie wtedy, gdy życie zaczyna się walić, na jej drodze pojawia się tajemnicza Fern, dziewczyna, która zabiera ją do świata, w którym wszystko się zmienia.

Trafiamy do Akademii dla wróżek, duchów, dżinów, banshee i całego spektrum magicznych stworzeń. Nie jest to jednak kolejna wersja Hogwartu. Ta szkoła nie uczy zaklęć dla efektu, uczy akceptacji, empatii i poznawania samego siebie. Rosemary odnajduje tu nie tylko zrozumienie, ale też przyjaźń, wsparcie i coś, czego nigdy wcześniej nie zaznała: poczucie przynależności.

Poznajemy barwny wachlarz postaci: Trym, banshee z darem określania chwili śmierci, Essie, półwróżka z sercem większym niż magia, a także szereg innych uczniów o dziwacznych, ale fascynujących zdolnościach. Każdy ma swoją historię, swoje blizny i swoje miejsce w tej opowieści. To poszukiwanie swego miejsca, swoistej rodziny nie jest wymuszone, rodzi się organicznie, z cierpliwością i czułością.

Choć większa część książki poświęcona jest poznawaniu szkoły i budowaniu relacji między bohaterami, nie zabrakło tu klasycznej wyprawy. Kiedy jeden z uczniów znika w tajemniczych okolicznościach, Rosemary i jej nowi przyjaciele wyruszają na misję ratunkową. Przemierzają magiczne światy, spotykają gadające lwy, syreny, niebezpieczne istoty i podejmują wyzwania, które stają się nie tylko sprawdzianem odwagi, ale też zrozumienia własnych mocy i lęków.

Niestety, ten fragment, choć emocjonujący, mógłby być bardziej rozbudowany. Sama wyprawa to zaledwie ułamek książki, podczas gdy zapowiedź tej przygody obiecywała więcej. Mimo to autorce udało się zachować napięcie i zaskoczyć zakończeniem, które, choć szybkie, robi wrażenie i zachęca do sięgnięcia po kolejne tomy.

Piper CJ pisze lekko, przystępnie, z ciepłem i nutą melancholii. Jej styl jest prosty, ale nie banalny, idealny dla młodszego czytelnika, ale wystarczająco sugestywny, by zachwycić także dorosłego. Autorka zgrabnie przeplata humor, smutek i magię, nie infantylizuje świata przedstawionego, ale pokazuje go przez dziecięcą, pełną emocji perspektywę.