Piąty tom Historii Śródziemia to moment przejścia, punkt graniczny, w którym narracyjna i mitotwórcza aktywność J.R.R. Tolkiena spotyka się z niedokończonym potencjałem formy i języka. Utracona droga i inne pisma nie proponuje linearnej opowieści – przeciwnie, to zbiór zapisków, szkiców, słowników, opowieści przerwanych w pół zdania, a jednak układających się w jeden ciąg myślowy. Przede wszystkim jest to jednak świadectwo napięcia między intencją a realizacją: napięcia twórcy, który przez dekady wraca do tych samych mitów, stale je przepisując, przekształcając, osadzając w coraz bardziej złożonych strukturach czasowych, językowych i ontologicznych.
Czołową osią tomu jest opowieść o Númenorze oraz jej konceptualne rozwinięcie w formie Utraconej drogi. Ta niedokończona, ale głęboko znacząca narracja miała być pomostem między legendarium Śródziemia a naszym światem. Tolkien poprzez Utraconą drogę bada nie tylko strukturę mitu, lecz także sposób, w jaki mit przenika rzeczywistość historyczną – zarówno poprzez motywy „prostej drogi”, jak i poprzez konceptualizację upadku jako wiecznego powtórzenia.
To istotne, że tekst powstał w dialogu z C.S. Lewisem – w odpowiedzi na jego wezwanie do tworzenia fantastyki naukowej. Tolkien, w swoim stylu, odpowiedział nie tyle konwencją science fiction, ile metafizyczną medytacją nad czasem, pamięcią i stratą. Utracona droga nie tyle przedstawia podróż w czasie, ile wyobraża czas jako mitologiczny przepływ, w którym wieczność i przemijalność są dwoma aspektami tego samego porządku.
Integralną częścią tomu jest również etymlogiczny słownik języków elfickich, z którego wyłania się obraz języka jako ontologicznej osi konstrukcji świata. Dla Tolkiena język był nie tyle narzędziem komunikacji, ile strukturą twórczą – punktem wyjścia do wyobrażenia ras, kultur i dziejów. Nieprzypadkowo więc Utracona droga idzie w parze z rozwijaniem gramatyki i słownictwa – to symultaniczny proces konstruowania treści i jej zaplecza dźwiękowego.
Czytanie tych materiałów nie jest proste – to raczej zadanie filologa, badacza i miłośnika, niż zwykłego odbiorcy fabularnej opowieści. Ale właśnie w tej trudności tkwi jego wartość: wymaga skupienia, kontemplacji i gotowości na śledzenie najdrobniejszych zmian w strukturze zdań czy ewolucji imion. To nie tylko dokumentacja, lecz także egzegeza tworzenia świata.
Warto podkreślić również rolę Christophera Tolkiena, który z bezprecedensową precyzją i szacunkiem rekonstruuje rozproszone ślady myśli swojego ojca. Nie ingeruje, nie dopowiada – jego zadaniem jest raczej uporządkowanie chaosu niż nadanie mu własnej struktury. Dzięki temu Historia Śródziemia nie jest kontynuacją opowieści, lecz jej rozszczepieniem, pozwalającym nam zbliżyć się do źródła.
Utracona droga i inne pisma pokazuje, że Śródziemie nie jest jedną zamkniętą historią, lecz żywą matrycą mitów, która stale się przepoczwarza. Przeszłość miesza się z przyszłością, a mit i historia nawzajem się tłumaczą. To, co znamy z Silmarillionu czy Władcy Pierścieni, tutaj objawia się w fazie przedformy – jeszcze nieostre, jeszcze płynne, ale już pełne sensu.
Lektura tej książki nie przynosi natychmiastowej satysfakcji – wymaga wejścia w tryb badacza, który z fragmentów i wariantów próbuje zrekonstruować najgłębsze intencje autora. Dla jednych będzie to akt kontemplacji, dla innych – metafizyczna podróż przez genealogie świata.
Dla każdego jednak, kto postrzega Śródziemie nie jako fikcję, lecz jako język, strukturę, mapę umysłu, Utracona droga i inne pisma będzie pozycją nie tylko obowiązkową, ale i przełomową. To tom, w którym Tolkien najbardziej zbliżył się do idei mitu absolutnego – wiecznie niedokończonego, a zarazem pełnego.