Kawerna: Gazeta Fantastyczna
MEDIA
Kategorie: Recenzje

RECENZJA: W ułamku sekundy. Burzliwe życie Eadwearda Muybridge’a | Mężczyzna, który zatrzymał ruch

Zanim nastało kino, zanim pojawiły się kamery, efekty specjalne, Matrix i YouTube: był koń. Koń w galopie, który w 1872 roku zapoczątkował rewolucję wizualną, bo ktoś – ktoś bardzo ekscentryczny i uparty – musiał udowodnić, że w pewnym momencie wszystkie jego kopyta unoszą się nad ziemią. Tym kimś był Eadweard Muybridge. Fotograf. Wizjoner. Morderca. I, jak się okazuje, idealny bohater dla Guy’a Delisle’a, który zamiast autobiograficznych notatek z podróży oddaje nam tym razem opowieść o człowieku, który… wymyślił ruchome obrazy.

Guy Delisle to mistrz w opowiadaniu rzeczy trudnych bez zadęcia. A tu temat, jakby stworzony dla niego: geniusz na krawędzi epoki, który w jednej chwili robi przełom, a w drugiej rozwala komuś czaszkę. I nie, to nie metafora. Muybridge to postać większa niż życie, a Delisle traktuje go z dystansem, humorem, a momentami nawet z niepokojącym podziwem.

Fabuła toczy się wartko – choć nie w tempie blockbusterowego montażu. Raczej jak fotochemiczny eksperyment – powolny, precyzyjny, gdzie każda scena to klatka w procesie. Poznajemy Muybridge’a jako chłopaka z aspiracjami, który najpierw prawie ginie w wypadku dyliżansu (z uszkodzeniem mózgu w roli katalizatora), potem zostaje pionierem fotografii, a potem… pionierem samosądu. Każdy etap jego życia to materiał na osobny komiks, ale Delisle wszystko łączy w opowieść o granicy między genialnością a nieprzystosowaniem – i o tym, jak ta granica staje się punktem przełomowym dla całej ludzkości.

Kreska, która nie udaje więcej, niż trzeba

Delisle zostaje przy swojej rozpoznawalnej, minimalistycznej kresce: proste kontury, ograniczona paleta kolorów (głównie szarości z akcentami), brak nadmiaru. Ale to właśnie to oszczędne podejście sprawia, że historia działa. Bo tu nie chodzi o epickość, tylko o intymność z historią technologiczną, z mechanizmem, który niepostrzeżenie odmienił kulturę. W miejscach kulminacyjnych pojawiają się delikatne zaburzenia rytmu, rozciągnięcia scen, kontrasty, które działają jak przesunięcie ogniskowej: to komiks, który potrafi sterować uwagą jak dobry operator kamery.

Wielkim atutem są też wplecione w opowieść oryginalne zdjęcia Muybridge’a, jego rejestracje ruchu, w tym słynny galopujący koń, wojownicy Modoków, eksperymenty z postaciami ludzkimi. Nie są dodatkiem, są dowodem, że to, co widzimy, naprawdę miało miejsce, i że nie trzeba zmyślać rzeczywistości, by opowiedzieć coś poruszającego.

Podsumowanie: Geniusz, szaleństwo, zatrzymany czas

Guy Delisle opowiada historię narodzin ruchu w nieruchomych obrazach, i robi to bez moralizowania, bez retoryki, ale z wielką empatią wobec skomplikowanego bohatera i epoki. W ułamku sekundy to nie laurka – to życiorys pełen pęknięć, obsesji i śladów światła, które przebiły się przez mrok końca XIX wieku.

To też komiks o tym, że wielkie przełomy czasem są dziełem ludzi nie do końca „normalnych”. Że czasami trzeba nie widzieć granic, by je przekroczyć. Muybridge nie był bohaterem. Ale był tym, który zrobił pierwszy timelapse i wymyślił kino, zanim ktokolwiek wiedział, że będzie ono istnieć.

Dla miłośników fotografii – pozycja obowiązkowa. Dla fanów Delisle’a: najbardziej dojrzała i kompletna jego opowieść. A dla wszystkich, przypomnienie, że czasem, by uchwycić coś ważnego, trzeba być gotowym pójść o krok za daleko.