Kawerna: Gazeta Fantastyczna
MEDIA
Kategorie: Recenzje

RECENZJA: Wylinka | Między pamięcią a przemianą

Wylinka to książka, która – choć formalnie adresowana do dzieci – od pierwszych stron sygnalizuje, że nie daje się łatwo sklasyfikować. To opowieść o dziesięcioletniej Klarze, która budzi się w pustym wakacyjnym domu. Nie ma rodziców, nie ma znanych dźwięków codzienności. Jest za to Janek, chłopiec ze strychu, który twierdzi, że dom nie jest domem, lecz sanatorium. Dwoje dzieci, które zdają się pamiętać ten sam świat inaczej, wyrusza w podróż, która bardziej niż przestrzenna, jest wewnętrzna.

Nie jest to jednak typowa opowieść przygodowa. Szostak prowadzi narrację niespiesznie, celebrując każde zdanie, każdą myśl, każdą obserwację. To historia budowana nie na zwrotach akcji, ale na emocjach i czułości wobec doświadczenia dzieciństwa. Młodsi czytelnicy mogą początkowo poczuć się zniecierpliwieni, zanim historia nabierze rytmu, ale dorośli dostrzegą w tej powolności coś więcej – świadome budowanie przestrzeni do refleksji.

Autor nie infantylizuje ani języka, ani treści. To literatura dziecięca tylko z pozoru. Pod powierzchnią opowieści o wakacjach, przyjaźni i leśnej tajemnicy pulsują pytania o tożsamość, przemijanie i pamięć. Tytułowa wylinka – jak węża zrzucającego skórę – staje się metaforą przemiany, która musi nadejść, nawet jeśli jest bolesna i trudna do zrozumienia.

W świecie Wylinki dzieci są w centrum opowieści, ale to dorośli czytelnicy rozpoznają motywy ukryte między wierszami: nawiązania do klasycznych dzieł literatury, echa Małego księcia, delikatny cień Czarodziejskiej góry, wspomnienie dzieciństwa jako momentu zawieszenia: między „jeszcze” a „już nie”.

Klara i Janek nie są jedynie bohaterami dziecięcej przygody. Są lustrem, w którym przegląda się nasze własne „kiedyś”. Ich rozmowy, spory i zbliżenie mają w sobie autentyczność, której nie da się wymusić. Szostak zna i rozumie dziecięcą wrażliwość, potrafi ją oddać bez sentymentalizmu, a zarazem z pełnym szacunkiem.

W warstwie językowej Wylinka zachwyca. Styl Wita Szostaka to literacka precyzja w służbie emocji, prosty, ale nie prostacki, delikatny, ale nie rozwodniony. Słowa niosą ze sobą wagę, ale także lekkość. To język, który nie boi się ciszy, pauzy, zawahania.

Osobnym atutem książki są nastrojowe ilustracje Aleksandry Krzanowskiej, które współtworzą opowieść, nie tylko ją uzupełniają. Subtelna, oszczędna paleta barw wzmacnia atmosferę zawieszenia i tajemnicy, w jakiej poruszają się bohaterowie. To wizualne dopełnienie nastroju, nie dekoracja.

Nie da się ukryć, że Wylinka wymaga od czytelnika pewnej gotowości, otwartości na niedopowiedzenia i nieoczywistość. Nie każdemu dziecku przypadnie do gustu jej powolne tempo i filozoficzny ton. Ale dla tych, którzy w literaturze szukają nie tylko historii, lecz także przeżycia, będzie to książka wyjątkowa.

Wylinka to historia o dorastaniu i pamięci, ale także o tym, co wymyka się definicjom. To książka, którą czyta się razem – dziecko z rodzicem, wewnętrzne dziecko z dorosłym sobą. W świecie, który coraz częściej domaga się prostych odpowiedzi i szybkich zwrotów akcji, Wit Szostak proponuje opowieść, w której najważniejsze rzeczy dzieją się w ciszy i w przerwach między słowami.

W tej powieści – jak w życiu – czasami trzeba się zgubić, by naprawdę odnaleźć drogę.