Kawerna: Gazeta Fantastyczna
MEDIA
Kategorie: Recenzje

RECENZJA: Zrostek | Gdy inność staje się siłąPádraig Kenny

Nieczęsto trafia się książka dla młodszych czytelników, która mówi o tak poważnych sprawach w sposób przystępny, czuły i wciągający. Zrostek Padraiga Kenny’ego to właśnie taka historia. Niby gotycka bajka z domieszką grozy, niby inspirowana Frankensteinem, ale kiedy już poznasz głównego bohatera i jego świat, zostajesz tam na dłużej, bo to opowieść o tym, co znaczy być człowiekiem, nawet jeśli ma się szwy, guziki zamiast oczu i serce zszywane ze wspomnień, nie z tkanek.

Zrostek i Henryk to stworzenia, nie dzieci. Ożywione przez nieco ekscentrycznego profesora Hardacre’a, mieszkają całe życie w zamku na odludziu, z dala od ludzi, hałasu, szkoły i… zła. Są inni, ale nie wiedzą jeszcze, co to znaczy. Bo ich świat był spokojny, pełen książek, rozmów i nauki, aż do dnia, w którym Profesor umiera. Wtedy wszystko się zmienia. Do zamku przybywa jego bratanek, nowy „pan” tego świata, który nie widzi w Zrostku i Henryku istot z uczuciami, tylko obiekty badań. Dla niego są materiałem, eksperymentem. A to, co robi później, wywołuje coś, czego Zrostek się nie spodziewał: bunt, tęsknotę i potrzebę ratowania przyjaciela.

Z zamkowego laboratorium przenosimy się do świata, który Zrostek zna tylko z opowieści i obrazków. Lasy, drogi, ludzie, i to przerażające odkrycie, że nie wszyscy są tak mili, jak stary Profesor. Bo kiedy jesteś „inny”, wystarczy jedno spojrzenie, by zostać odrzuconym. I tu książka robi się wyjątkowo aktualna. Kenny z ogromnym wyczuciem opowiada o tym, co znaczy być wykluczonym, niezrozumianym, traktowanym jako „potwór”, zanim ktoś w ogóle spróbuje cię poznać. Brzmi poważnie? Tak, ale autor nie moralizuje. On pokazuje to oczami Zrostka, naiwnego, wrażliwego i pełnego pytań.

Zrostek to bohater, którego nie da się nie lubić. Szczery aż do bólu, ciekawy świata, lojalny i odważny, choć często nie rozumie zasad, jakimi rządzi się świat ludzi. Zamiast oceniać, obserwuje. Zamiast walczyć, chce rozmawiać. A kiedy jego przyjaciel zostaje skrzywdzony, nie ma w nim zemsty, tylko ogromne pragnienie pomocy. Relacja między Zrostkiem a Henrykiem to serce tej historii. Czasem zabawna, czasem wzruszająca, zawsze szczera.

Obaj chłopcy, choć nie z krwi i kości, uczą nas więcej o człowieczeństwie niż niejeden dorosły bohater w książkach dla dorosłych. Henryk jest bardziej milczący, potężny, niezdarny. Ma swoje dziwne słowa (które są zabawne i świetnie przetłumaczone!), ale w jego prostocie kryje się czułość. To przyjaciel, którego każdy chciałby mieć. A kiedy ich przyjaźń zostaje wystawiona na próbę, widać, jak bardzo obaj są sobie potrzebni.

Nie da się nie wspomnieć o nastroju książki. Mroczne zamczysko, burze, eksperymenty, podróże przez ciemny las, wszystko tu pachnie klasyczną gotycką opowieścią. Ale to tylko dekoracja. W środku tej historii jest serce, duże, zszywane, pełne emocji. Książka porusza, ale nie przytłacza. Straszy tylko wtedy, kiedy trzeba, a większość strachu i tak bierze się nie z potworów, ale z ludzi. I właśnie to boli najbardziej.

Jeśli miałabym wskazać jedną scenę, która zostaje w głowie, to ten moment, w którym Zrostek pierwszy raz słyszy, że jest „straszny”. Nie dlatego, że coś zrobił. Tylko dlatego, jak wygląda. I choć to książka dla młodszych, ten moment trafia mocno, niezależnie od wieku. 

Ilustracje? Czarno-białe, klimatyczne i idealnie pasujące do opowieści. Okładka, świetna. Ale najważniejsze: to książka, która zostawia coś po sobie. Nie tylko emocje, ale i pytania. O inność. O to, czy my też czasem nie patrzymy za szybko, nie oceniamy za łatwo.

Zrostek to powieść o tym, że nie trzeba być człowiekiem, żeby mieć serce. I że nawet jeśli jesteś „posklejany” z różnych części, to wciąż możesz być całością, dobrą, kochającą, prawdziwą. Idealna dla dzieci 10+, ale… dobrze zrobi też dorosłym. Bo wszyscy czasem potrzebujemy przypomnienia, że nieważne, z czego jesteśmy zrobieni. Ważne, co mamy w środku.