Kawerna - fantastyka, książki fantastyczne, fantasy
MEDIA
Kategorie: Arcyważne, Film, Recenzje

Avengers: Endgame – oceniamy przedpremierowo!

Powiedzieć, że wobec „Avengers: Endgame” miałem, podobnie jak miliony innych widzów, niezwykle wysokie wymagania, byłoby sporym niedopowiedzeniem. Już samo zeszłoroczne „Infinity War” rozbudziło apetyt godny Hulka, a przecież do tego momentu w historii MCU prowadziło ponad dwadzieścia filmów! Jedenaście lat, które w takim samym stopniu zmieniły filmowe uniwersum Marvela, jak i widzów, spośród których wielu dorastało wraz z bohaterami. Satysfakcjonujące zakończenie tej monumentalnej przygody wydawało się po prostu niemożliwe, szanse na sukces nie wynosiły może jeden do czternastu milionów, jednak były całkiem blisko tej liczby. Ale udało im się. Udało jak cholera!

Po wydarzeniach z „Infinity War” pozostali przy życiu bohaterowie muszą radzić sobie ze stratą. Podobnie jak cały świat, pogrążeni są w żałobie, a każdy z nich radzi z nią sobie na swój sposób. Jedni szukają zemsty, inni staczają się na dno, jeszcze inni próbują robić to, co robili zawsze – pomagać innym. Oczywiście w pewnym momencie dochodzi do zdarzenia w wyniku którego Avengers odnajdują promyk nadziei na odzyskanie bliskich, ale więcej o fabule pisać już nie będę, odkryjcie ją sami. I nie martwcie się, jeśli traficie na jakieś spoilery – o ile główna oś fabularna pokrywała się w sporym stopniu z tym, czego się po „Endgame” spodziewałem, twórcy i tak na każdym kroku byli w stanie zaskoczyć mnie masą rozwiązań. Dowodząc przy okazji, że to droga jest najważniejsza, nie sam finał.

Tak, jak „Infinity War” miało problem z ciężarem filmu – przy takiej ilości postaci i wątków fabuła uginała się i jedynie cudem nie zawaliła się pod nadmiarem treści – tak w przypadku „Endgame” pojawią się zapewne zarzuty sugerujące, że rozkręca się zbyt wolno. W przypadku widza, który wybierze się na seans z marszu, bez zaplecza w formie znajomości historii związanej z MCU, pierwsze dwie godziny rzeczywiście mogą wydawać się nieco ospałe, jednak dla kogoś, kto przez ostatnie lata widział każdy (no, większość, o niektórych nawet sam Dom Pomysłów nie chce pewnie pamiętać) z filmów Marvela co najmniej raz, będą one stanowić prawdziwą ucztę. To w jaki sposób „Endgame” łączy swój scenariusz z tym, co oferowało nam przez lata MCU jest wprost niesamowite. Czegoś takiego po prostu jeszcze w kinie nie było!

A skoro już jesteśmy przy haśle „czegoś takiego jeszcze w kinie nie było”, to musicie wiedzieć, że żeby opisać finał „Endgame”, trzeba by to zdanie wziąć do sześcianu. Wydaje się wam, że „Infinity War” było efektowne i fenomenalnie przenosiło komiksowy event o gigantycznej skali na ekrany kin? Poczekajcie aż zobaczycie co dzieje się w „Endgame”! Jestem jedną z tych osób, które w kinie kochają ciszę, sąsiadom pozwalają co najwyżej na delikatne, choć niezbyt głośne oddychanie (z wyjątkiem scen które są zabawne, w końcu śmiech to zdrowie), ale nawet ja nie byłem w stanie powstrzymać się od żywiołowych reakcji. Krzyczałem, wzdychałem, śmiałem się, kilka razy nawet jakiś paproch wpadł mi do oczu i sprawił, że mocno się zeszkliły… Ilość emocji, jakie generuje ostatnia godzina „Endgame” jest po prostu powalająca. W trakcie seansu znów czułem się jak małe dziecko, które dopiero zaczyna poznawać magię kina, a nie nieco cyniczny gość, który trzydziestkę ma już dawno za sobą. Kiedy byłem mały i czytałem superbohaterskie komiksy od TM-Semic nawet nie wiedziałem, że mogę marzyć, że kiedyś zobaczę coś takiego w kinie!

A przy tym „Endgame” ani na chwilę nie gubi z pola widzenia swoich głównych bohaterów. Cały oryginalny skład Avengers, ten z filmu Whedona, gra tutaj pierwsze skrzypce. To film o nich, o tym kim są, przez co przeszli, co doprowadziło ich do tego momentu i co chcą po sobie zostawić – ile by to nie kosztowało. I uwierzcie mi, bardzo chciałbym rozpisać się bardziej na temat każdego z Mścicieli, ale nie chcę w jakimkolwiek stopniu psuć wam zabawy.

Cóż więcej mogę napisać w podsumowaniu – jeśli przez jedenaście lat zdążyliście pokochać MCU, „Avengers: Endgame” będzie dla was spełnieniem marzeń.