Kawerna - fantastyka, książki fantastyczne, fantasy
MEDIA
Kategorie: Aktualności, Arcyważne, Biblioteka, Felietony

George A. Romero | 6 filmów, które musisz zobaczyć

George A. Romero to legenda kina grozy. Właśnie w filmach tego reżysera pojawił się wizerunek zombie, który na stałe zakorzenił się w popkulturowej świadomości kolejnych pokoleń widzów. Gdy dziś myślimy o zombie, to w głowie mamy obraz ożywionego, rozkładającego się ciała właśnie z filmu Romero. Podczas 40-letniej kariery reżyser nakręcił wiele istotnych produkcji. Poniżej prezentujemy najważniejsze z nich.

1. „Noc żywych trupów” (1968)

Choć żywe trupy były obecne w kinie już dużo wcześniej (począwszy od „Białego zombie” z 1932 roku), to właśnie „Noc żywych trupów” George’a A. Romero z 1968 roku okazała się przełomową inspiracją dla wielu późniejszych twórców. Martwi powstali z grobów nie na skutek magii voodoo (jak to miało miejsce we wcześniejszych produkcjach o zombie), a promieniowania po wybuchu rakiety. Niskobudżetowy horror był debiutem reżysera i wyznaczył drogę dla jego późniejszej twórczości. Odmienił też kino grozy – był niezwykle brutalny jak na moment powstania, co więcej głównym bohaterem uczynił czarnoskórego mężczyznę. Szokował też przewrotnym zakończeniem bez happy endu.


2. „Świt żywych trupów” (1978)

Kontynuacja „Nocy żywych trupów” została nakręcona 10 lat po premierze oryginału. Większy budżet pozwolił na większy rozmach. Mimo że lwia część akcji wciąż rozgrywała się w jednym miejscu (opuszczonym centrum handlowym), to niewiele tu zostało z kameralności „Nocy…”. Film w wersji reżyserskiej trwa 140 minut i zapewnia naprawdę dużo atrakcji: poza zabawą z zombie w kotka i myszkę mamy tu m.in. gang motocyklistów i problematyczną ciążę. „Świt żywych trupów” w dniu premiery został odczytany jako krytyka konsumpcjonizmu. Ponad cztery dekady później przesłanie to wciąż jest aktualne, co czyni seans filmu Romero jeszcze ciekawszym.


3. „Creepshow” (1982)

Film nowelowy, do którego scenariusz stworzył Stephen King. Przaśna, nieco kiczowata i groteskowa odmiana kina grozy. Nie bojąca się swoich B-klasowych korzeni, wypełniona czarnym humorem produkcja, która na zmianę bawi i straszy. O ile w swoich filmach o zombie Romero przemycał komentarze polityczno-społeczne, o tyle „Creepshow” to czysta zabawa, w której twórcom puszczają hamulce. Warto powiedzieć, że mamy tu pięć historii, a każda z nich utrzymana jest w nieco innym klimacie. Taka różnorodność to gwarancja estetycznej uczty i dobrej zabawy podczas seansu! Film szybko zyskał status kultowego i doczekał się licznych kontynuacji. Najnowsza, w formie serialowej antologii grozy, cieszy się dużą popularnością. Trzeci sezon tej produkcji jest obecnie emitowany na kanale AMC (w każdy poniedziałek o 22:00) i udowadnia, że długi zaciągnięte w przeszłości trzeba spłacać: pewnie, gdyby nie oryginał Romero, jego kształt artystyczny byłby zupełnie inny.


4. „Dzień żywych trupów” (1985)

Trzecia część trylogii o zombie w wykonaniu Romero to być może najsłabszy film z serii, ale wciąż ikoniczny i warty wzmianki. Tym razem akcja przenosi się do kopalni, gdzie skrywają się niedobitki ludzkości: naukowcy, żołnierze, strażacy, cywile. To jednocześnie najspokojniejszy film trylogii, jak i najbardziej brutalny. Efekty specjalne Toma Saviniego jeszcze nigdy nie wyglądały tak dobrze, jednak trochę czasu zajmuje, zanim widz będzie mógł się nimi cieszyć. Wcześniej bohaterowie prowadzą długie dysputy – temat jest o tyle intrygujący, bo jeden z naukowców próbuje przekonać resztę, że może oswoić zombie. Nietrudno się domyślić, że nie skończy się to dobrze.


5. „Martin” (1978)

„Martin” to film nietypowy na wielu poziomach. Główny bohater, nastolatek, w którego wciela się John Amplas, jest przekonany, że jest wampirem. Czy to prawda – do końca nie wiadomo. Najważniejszy w „Martinie” jest klimat zaszczucia, niepokoju i atmosfera tajemnicy. Ciekawy przykład na tle pozostałej twórczości reżysera, bo korzystający z nieco innych środków wyrazu. Mimo to żaden fan gore nie powinien być zawiedziony – thriller psychologiczny, w którym jest wiele niewiadomych, nie powstrzymał Romero przed umieszczeniem w filmie sporej ilości krwawych scen. Warto dodać, że po latach powstał nieoficjalny remake pod tytułem „Moje serce bije tylko, gdy mu każesz” w reżyserii Jonathana Cuartasa.


6. „Rycerze na motorach” (1981)

Na koniec „coś z zupełnie innej beczki”. Film akcji z całkowicie zdumiewającymi numerami kaskaderskimi opowiedziany w formie współczesnej baśni. „Rycerze na motorach” to historia o grupie motocyklistów, którzy żyją zgodnie z hierarchią, która mogłaby panować na królewskim dworze. Billy, w którego wciela się Ed Harris, pełni rolę koronowanej głowy, zaś reszta grupy to oddani mu rycerze. W warstwie fabularnej znajdziemy tu konflikt między nim, a Czarnym Rycerzem (Tom Savini), jednak nie oszukujmy się: najważniejsze są tu spektakularne wyczyny kaskaderskie z wykorzystaniem motocykli. Film reklamowano hasłem Camelot is a state of mind (pol. Camelot to stan umysłu).

Tekst przygotował Jan Sławiński

Tekst powstał przy współpracy z AMC

źródło zdjęcia Eduardo Montes-Bradley/wikipedia