Kawerna - fantastyka, książki fantastyczne, fantasy
MEDIA
Kategorie: Arcyważne, Konsole, Recenzje

Recenzja: Marvel’s Avengers (PS4)

W swoich wrażeniach z testów beta „Marvel’s Avengers” pisałem: „Jednak nawet jeśli wasze wrażenia będą pozytywne, poczekajcie z zakupem tytułu do czasu, aż opublikowane zostaną recenzje. „Marvel’s Avengers” ma duży potencjał, jednak przy niewłaściwym podejściu studia oraz wydawcy, możemy mieć do czynienia z drugim „Anthem”, czy innym „Falloutem 76” – pozbawionym zawartości i nastawionym na dojenie gracza półproduktem”. Do pełnej wersji podchodziłem więc z obawą, że czeka nas kolejna niedorobiona produkcja, która poza obietnicą dodania zawartości w mniej lub bardziej odległej przyszłości, nie oferuje niemal nic poza nudnym grindem. Na szczęście finalny produkt nie potwierdził moich obaw, choć do ideału mu daleko.

Tym, czym pełna wersja zaciera niesmak po becie, a także sprawia, że o „Marvel’s Avengers” możemy pisać jako o pełnoprawnym tytule, jest przede wszystkim kampania. Przejście głównej historii zajmuje od dziesięciu do piętnastu godzin i dostarcza mnóstwa frajdy fanom bohaterów Domu Pomysłów. Choć trzeba przyznać, że sama historia nie należy do najbardziej porywających na tle swych komiksowych czy filmowych odpowiedników, to posiada kilka wyróżniających ją zalet. Po pierwsze główną bohaterką jest do tej pory mało wyeksponowana w mediach innych niż komiks nastoletnia bohaterka Kamala Khan. Dziewczyna która przejęła miano Ms Marvel, jest wielką fangirl Avengers, poznajemy ją zresztą w trakcie finału konkursu dla twórców trykociarskich fanfików. Jej naturalny entuzjazm szybko mi się udzielił, a dzięki temu, że sama dopiero stawia pierwsze kroki w branży superbohaterskiej, idealnie nadaje się do wprowadzenia gracza w narrację. Bardzo fajnie została sportretowana jej relacja z pozostałymi członkami Avengers, szczególnie Brucem Bannerem. Drugim ciekawym elementem jest sięgnięcie po niewyeksploatowane w filmach AIM oraz MODOKA, jako antagonistów. Design MODOKA w wersji z „Marvel’s Avengers” to zresztą moim zdaniem najlepsza interpretacja tej postaci, muszę przyznać, że z ogromną fascynacją śledziłem jego zmieniający się wygląd, aż do groteskowej finalnej formy. Szkoda, że pozostałe elementy fabuły to raczej sklejka dobrze znanych tropów eksplorowanych już w filmach (o komiksach nawet nie wspominając) – trzon Avengers to właściwie kopiuj/wklej z MCU (charaktery, designy, głosy), liczyłem na nieco większą oryginalność. Z drugiej strony wiem jak fandomy alergicznie reagują na jakiekolwiek zmiany, więc w minimalnym stopniu jestem w stanie zrozumieć twórców.

Poprawki wprowadzone do pełnej wersji, jak i kolejne patche naprawiły wiele drobnych rzeczy, które irytowały mnie w trakcie bety. Odnoszę wrażenie, że walka jest tu płynniejsza, bohaterowie bardziej responsywni, a testowanie kolejnych postaci zapewnia wiele radości. Herosi są odpowiednio zróżnicowani i gra każdym z nich zapewnia zupełnie inne wrażenia. Osobiście najbardziej polubiłem zabawę Thorem, który jest wszechstronną postacią. Potrafi zarówno atakować z dystansu Mjolnirem, jak i wdawać się w bezpośrednią walkę, przy tym może się wszędzie dostać latając. Ciężko mi sobie wyobrazić, żeby przy tak dużym zróżnicowaniu ruchów, ktoś nie znalazł dla siebie odpowiedniej postaci. Nie mogę się już doczekać kolejnych bohaterów, liczę szczególnie na Doctora Strange’a oraz Ant-Mana.

Tym co niestety w pełnej wersji nie uległo poprawie, jest zróżnicowanie przeciwników oraz plansz. Mamy kilka dość podobnych typów mobów (ludzie AIM, syntezoidy, drony, mech), do tego dochodzi czterech regularnych bossów (Abomination, Taskmaster, Warbot i Warship) i to właściwie tyle. Brakuje mi tu szczególnie większej liczby mini bossów, którzy wyposażeni w różne warianty ataków potrafiliby w ciekawy sposób zróżnicować rozgrywkę. Schematyczność szybko zaczyna zabijać frajdę, szczególnie, że dotyczy ona także plansz – kilka otwartych map w Nowym Jorku i okolicach, na pustkowiach Utah, Skandynawii i w mroźnej Tundrze, do tego Helicarrier oraz wyglądające identycznie bazy AIM (także w rozbudowanej wersji, jaką są Ule) i to właściwie tyle. Brakuje czegoś, co by mapy wyróżniało, a wystarczyło chociażby wykorzystać to, co było przygotowane na potrzeby kampanii, w której odwiedzamy także kosmos. Misje wykonywane w przestrzeni okołoziemskiej byłyby świetnym urozmaiceniem dla kolejnych podobnych do siebie ziemskich etapów! Dodanie zróżnicowanych i efektownych warunków pogodowych, występujących losowo, także dużo by zmieniło. Na szczęście zrezygnowano z króciutkich misji znanych z bety, w trakcie których ładowanie poziomów często zajmowało więcej czasu, niż samo ich wykonanie. Aktywności do wykonania w stosunku do bety jednak nie ma więcej, wciąż jest to tylko eliminacja przeciwnika lub ich grupy, kontrola punku/punktów przez określony czas (w skarbcach wygląda to odrobinę inaczej), lub niszczenie obiektów.

Od strony technicznej gra niestety w dalszym ciągu nie działa najlepiej. Poza ogromną liczbą glitchy, problemami z łączeniem i okazyjnym wyrzucaniem do systemu, największy problem stanowiły częste spadki ilości klatek. Były one na tyle irytujące (ogrywałem tytuł na PlayStation 4), że momentami musiałem sprawdzać, czy aby na pewno mam do czynienia z pełną wersją, a nie betą.

Największą bolączką gry jest jednak system lootu, o którym tak pisałem we wrażeniach z bety: „Ponadto nie podoba mi się decyzja twórców dotycząca lootu – ten służy do poprawiania statystyk, ale nie zmienia zupełnie wyglądu bohatera. Możemy co prawda odblokowywać kolejne skórki, ale nie ma ich zbyt dużo, a przy okazji odbierana jest graczom frajda z dodawania postaciom nowych, potężnych przedmiotów. Skoro dało się to zaimplementować w „Injustice 2”, można to było zrobić także tutaj. W obecnej wersji grind nie sprawia po prostu żadnej frajdy – bo co to za przyjemność odblokować kolejny identyczny przedmiot, który co najwyżej zwiększy atak wręcz ze 150 do 153? ”. Niestety pełna wersja nie zmienia nic w tej kwestii – tu po prostu po jakimś czasie nie ma co robić, faza endgame jest krótka i nieciekawa, do dalszego rozwoju może nas napędzać co najwyżej wspomniana zmiana cyferki na nieco wyższą. Czy na przykład seria „Destiny” przyciągnęłaby tylu graczy, gdyby kolejne elementy rynsztunku nie zmieniały wyglądu? Wątpię. Twórcy mogą się zasłaniać ikonicznością wyglądu bohaterów, ale podany wyżej przykład „Injustice 2” moim zdaniem wytrąca im ten argument z ręki. Szczególnie, że strojów dla bohaterów wcale nie ma wiele, to w praktyce kilka skórek, które posiadają dodatkowo różne warianty kolorystyczne.

„Marvel’s Avengers” okazało się finalnie znacznie lepszą grą, niż spodziewałem się po jej zapowiedziach, a także testach wersji beta. Posiada pełnoprawną, gwarantującą masę frajdy fanom trykociarzy kampanię, zróżnicowanych bohaterów oraz dopracowany system walki, unikalny dla każdego z herosów. Jest tu więc solidna podstawa. Niestety z drugiej strony to produkt, który zabłyśnie w pełni dopiero wraz z kolejnymi dodatkami, wprowadzającymi nowe postaci, lokacje, eventy, przedmioty, skórki, przeciwników i usprawnienia. Jeśli nie mogliście się „Marvel’s Avengers” doczekać, prawdopodobnie już dawno tę grę kupiliście. Pozostali, którym udało się przetrwać towarzyszący premierze hype, lepiej niech poczekają kilka miesięcy. O „Marvel’s Avengers” z pewnością będzie głośno przy okazji nadchodzących dodatków i warto na nie poczekać. Sam z przyjemnością powrócę do niej wraz z dodawaniem kolejnych bohaterów (w pierwszej kolejności będzie to Hawkeye, i to zarówno Clint jak i Kate).