Kawerna - fantastyka, książki fantastyczne, fantasy
MEDIA
Kategorie: Recenzje

Burano. Wyspa kolorów – Yu-Chen Tseng i Eros Lin

Ukrywanie, że „Burano. Wyspa kolorów” ciekawi już wyglądem pudełka nie ma sensu, wystarczy tylko zerknąć na schludną i bombastycznie kolorową grafikę sprawia, że pragnie się zbadać zawartość. Wnętrze na szczęścienie rozczarowuje – komponenty osobno robią oszałamiające wrażenie, ale to dopiero złożone razem i przygotowane do partii imponują rozmachem i dopasowaniem. Sama rozgrywka z kolei nie powinna obrazić się określeniem: wysoka półka gier w stylu niemieckim.

Gra oryginalnie ukazała się na Tajwanie, stworzona przez ichniejszych twórców, ale nie da się ukryć, że tematykę tytułu potraktowali poważnie i sięgnęli do źródeł. W grze bowiem gracz wciela się w rolę członka rodziny, chcącej zdobyć jak największe wpływy w Wenecji, a że zamieszkuje wyspę Burano musi korzystać z dobrodziejstw i sposobów oferowanych przez okolicę. Jak się okazuje na faktycznie istniejącej wyspie rzeczywiście kwitło koronkarstwo – jeden z istotniejszych elementów w rozgrywce – w pobliżu znajdują się mniejsze atole, na których zakładano niewielkie osady i staje połowu ryb (w „Burano. Wyspie kolorów” także taki aspekt się pojawia), z kolei wspomniane bombastyczne kolory to efekt wiekowych tradycji malarskich domostw, które są wizytówką miejscowości – i ciekawie odnajdują się w grze.

Yu-Chen Tseng to projektantka gier niemająca dużego doświadczenia, informacje na jej temat dotychczas są ubogie i „Burano. Wyspa kolorów” zdaje się pierwszą grą, a przynajmniej pierwszym większym tytułem w dorobku Tseng. Jednak niech nie będzie to przestroga, bowiem drugi autor, Eros Lin z pewnością był i dobrym przewodnikiem dla początkującej koleżanki, i wprawionym w zawodzie twórcą. Oprócz recenzowanego tytułu może pochwalić się również „Sekretem”, „Rotundą” (i dodatkami do niej), „Panaceum” czy „JungleRumble” – większość z nich prezentuje wysoką grywalność i różnorodne podejścia a kombinacje mechanik.

2

Jeżeli chodzi o to, co znaleźć można w solidnym, wytrzymałym pudełku z pastelowo kolorową grafiką – to nie można mieć większych zarzutów. Plansza i tekturowa nakładka na nią, plansza akcji, koła czasu i planszetki graczów może i wykonaniem nie odbiegają od standardów podobnych gier, ale to wciąż wysoka próba jakości i wykonania. W dodatku pozostałe karty, żetony, znaczniki i przede wszystkim kostki w sześciu barwach także nie odbiegają daleko od oczekiwań. Co poniektóre elementy mogłyby być nieco bardziej uszlachetnione, aby zapobiec przyszłym uszkodzeniom, lecz odpowiednie użytkowanie powinno zabezpieczyć przed takimi sytuacjami. O samych kostkach wypada powiedzieć słowo więcej, bowiem są jak na normy planszowych gier okazalsze i wyglądają efektywnie zarówno w piramidach na planszach graczów, jak i na głównej po ich wybudowaniu – wpływa to dobrze na starania odtworzenia klimatu wyspy.

Zanim przyjdzie czas na zabawę, trzeba wszystko przygotować – i ta część niestety zaboli, ponieważ wyłożenie każdego potrzebnego do rozgrywki komponentu oraz ułożenie go w odpowiednich miejscach startowych może nie zmieścić się w pięciu minutach. W dodatku gracze mogą ustawić sobie kilka parametrów wedle własnego uznania, co pozwala zwiększyć regrywalność poprzez odrobinę inny wariant partii. Przetasowanie poszczególnych żetonów i znaczników również korzystnie wpływa na unikatowość kolejnych rozgrywek. Gdy wszystkie elementy znajdą się na swoich lokalizacjach i w takich układach, jakie się albo wybrało, albo podporządkowało sugestiom instrukcji – wówczas można rozpocząć rozgrywkę.

3

 

4

Celem „Burano. Wyspy kolorów” jest po prostu uzbieranie największej liczby punktów w trackie czterech pór roku (wiosna, lato po cztery tury, jesień, zima z kolei po trzy), a ich uzyskanie płynie z wielu aspektów. Dlatego też każdy z grających może obrać swą ścieżkę zdobywania tych wartości i lokować swoich pracowników w konkretnych miejscach, które pod koniec zarówno rundy, jak i rozgrywki pozwolą otrzymać dodatkową punktację.

W grze gracze korzystają z trzech dostępnych akcji (mogą wykonać je do czterech razy). Pierwsza z akcji skupia się na wysyłaniu kostek – w określonych kolorach, symbolizujących farby – z piramidy, czyli magazynu z zasobami, do obszaru przygotowania. Stamtąd zaś – za sprawą drugiej akcji – będą mogły trafić do miasta, gdzie rozpoczną malowanie. Z kolei trzecia z akcji pozwala grającemu wzniesienie na wyspie dachu (z własnego obszaru dachów) w taki sposób, żeby ten dach pasował do kolorów, wówczas otrzymuje jeden z bonusów (kartę budynku albo wpływy). Jednak to tylko podstawowe akcje, poza nimi w grze znajduje się szereg możliwości, wynikających głównie z obszaru akcji na planszy działań (inne niż graczów) – aktywujących się dla rozgrywającego po wykorzystaniu konkretnego koloru, przypisanego w danej turze do odpowiednich akcji. Za ich sprawą wysyła się pracowników do warsztatów koronkarskich, na wysyp, gdzie zajmują się rybołówstwem bądź zbiera się złoto za ich pracę oraz przywołuje się ich do siedziby (na planszetkę gracza). Na koniec każdej pory roku wykonuje się również szereg czynności, które wynikają z dominacji na obszarach głównej planszy i rozlokowania pracowników. Oprócz tego jest jeszcze kilka opcji, polegających w lwiej części na zmienianiu ubarwienia rybackich chat czy podmienianiu pracowników. Uwaga: zawsze trzeba uważać na swe działania i dobór kolorów, ponieważ w „Burano” wszystko ma swą konsekwencję.

5

 

6

Streszczenie przebiegu gry wcale do prostych nie należy – w powyższym akapicie pominięto niemało aktywności, które na tym etapie nie są zbyt istotne i nie powiedzą nic o tytule. Jednak na bazie owego opisu bez przeszkód można wywnioskować, że gra zalicza się do tych z pogranicza średnio i mocno złożonych, pierwsze rozgrywki więc mogą czasem nastręczyć trochę problemów, ale z instrukcją pod ręką (napisaną i przetłumaczoną przejrzyście, starannie) i logicznymi symbolami wspomagającymi większość możliwości aktywności gracza w zasadzie jest klarowna i pozwala w niewielkim czasie uzyskać odpowiednią dynamiczność rozgrywki. Choć paraliże decyzyjne i sam czas wykonywania czynności może sprawić, że pozostali zaczną się trochę nudzić – nawet mimo tego, że planowanie strategiczne i taktyczne w „Burano” co nieco od gracza wymaga.

Wydawca nie kłamie też w sprawie interakcji, która jak na – zdawać by się mogło typową grę w stylu niemieckim – jest nieprzeciętna. Gracze wpływają na siebie poprzez pracowników, przejmując dominacje na wysepkach wokół Burano i w warsztatach koronkarskich, a także poprzez wykorzystanie wpływów przejmując ich lokalizacje czy pola, co przekłada się nie tylko na punktację, ale i trzech decydujących kolorów na kole czasu. Ponadto „podkradanie” barw w mieście pod fundament na dach to zjawisko nagminne, mogące w kluczowych momentach pokrzyżować plany. Gra dzięki takiemu podejściu zyskuje na atrakcyjności, wprowadza element chaosu (wredność), która – nie ukrywajmy – podsyca zarówno pozytywne i negatywne emocje nad stołem.

Gracze – i nie chodzi wyłącznie o ich wybory i sposoby rozgrywki – mają w „Burano” jeszcze jeden istotny wpływ na kondycje partii. Poprzez zmienioną liczbę uczestników zabawy, co prawda zasady zwykle nie ulegają większym rewolucjom, ale czas zdecydowanie się wydłuża w przypadku czteroosobowego posiedzenia, zwiększa się ryzyko podejmowania decyzji oraz zmniejsza skuteczność strategii, co sprzyja osobom dobrze radzącym sobie z taktykom. Z kolei w grze trzy, a szczególnie w dwuosobowej ta sama taktyka nie odgrywa tak wielkiego znaczenia, wręcz przeciwnie to strategia i przewidywanie kilku kroków naprzód oraz pewne zabezpieczenia przybliżają do sukcesu. Gra mimo wszystko skaluje się nie najgorzej, chociaż najprzyjemniejsze partie obecne są w gronie trzech graczów, takim złotym środku.

7

Jak na pozorny eurosuchar, „Burano. Wyspa kolorów” wydaje się więc nad wyraz soczysta, ciekawa kompilacja mechanik i dynamizujące podejście do interakcji, ponadto dopracowana tematyka i ciesząca oko warstwa graficzna to aspekty, które z pewnością przemawiają za wyborem właśnie tej pozycji na wieczór z planowaniem i ekonomią. Wprawdzie złożoność i czasem problematyczna skalowalność mogą z początku odstraszać, ale partia czy dwie zdecydowanie rozwieją wątpliwości à propos tego, czy warto się tytułem zainteresować. „Burano” ostatecznie wskakuje na stół i listę eurogier godnych polecenia.