Kawerna - fantastyka, książki fantastyczne, fantasy
MEDIA
Kategorie: Konsole

Conan Exiles (recenzja)

Gry survivalowe posiadają szerokie i oddane grono wielbicieli. Widać to choćby po niezmiennie wysokich statystykach na platformach streamingowych, czy okupowaniu sprzedażowych topek na Steamie. Choć rozumiem motywy stojące za popularnością tego typu gier, sam byłem odporny na uroki walki o przetrwanie. Od mozolnego gromadzenia zapasów i stawiania prowizorycznych schronień wolałem wziąć do ręki spluwę lub miecz, oddając się radosnej wyrzynce przeciwników. Na samą myśl o tym, by po ośmiu godzinach pracy (często przypominającej walenie głową w mur) zasiąść do gry w której przez następne kilka godzin będę walił kawałkiem kamienia na patyku w większy kamień… cóż, nie czułem ekscytacji. Być może przeważyła moja słabość do uniwersum Roberta E. Howarda, ale kilka dni po premierze sięgnąłem po „Conan Exiles”, bo cóż lepiej może oddać klimat świata Conana Barbarzyńcy, niż godziny spędzone przy bezowocnym kręceniu kołem bólu na pustyni.

Standardowo, tutaj powinno znaleźć się krótkie wprowadzenie do fabuły w towarzystwie przedstawienia najważniejszych dla rozgrywki postaci… Problem z „Conan Exiles” polega na tym, że ani jedno ani drugie nie jest szczególnie obecne. Owszem, można trafić na strzępy historii, ale w przeciwieństwie do wydanego dziesięć lat temu MMORPG „Age of Conan” (również stworzonego przez Funcom) próżno szukać tu prowadzącej od wydarzenia do wydarzenia nici fabularnej. Jesteśmy tylko my, nasza kreatywność i bezlitosne środowisko. Jednak nim na dobre zagłębimy się w rzeczywistość ery hyboryjskiej, trzeba będzie stworzyć naszą postać. Tutaj należy się pierwsza pochwała. Kreator jest bogaty, oferuje szereg możliwości od płci, rasy oraz wyznania począwszy na rozmiarach genitaliów skończywszy. Po krótkiej zabawie suwakiem odpowiedzialnym za przyrodzenie i wyborze serwera (wolicie PvP, PvE, czy może skorzystacie z możliwości wynajęcia prywatnego serwera?) zostajemy… przywiązani do krzyża na środku pustyni. Kto nas tam zostawił? Za co? Tego się nie dowiemy, o ile nie spędzimy dziesiątek godzin na penetrowaniu lokacji i odnajdywaniu kilku obecnych w grze NPC. Tak czy owak, to całe wiszenie i prężenie muskułów zostaje zakłócone przez samego Cymmeryjczyka, akurat wędrującego dziurawym niczym polskie drogi po zimie traktem. Niewiele myśląc, Conan zdejmuje nas z krzyża, po czym… znika bez śladu.

Skołowani, nadzy (o ile włączyliście pełną nagość, ale oczywiście, że to zrobiliście. W końcu to gra w świecie Conana!), głodni i spragnieni musimy radzić sobie na własną rękę. Trzeba przyznać, że „Conan Exiles” traktuje gracza jak w miarę kompetentną istotę, zamiast samouczka oferując jedynie proste wskazówki, sugerujące co należy zrobić najpierw. To od nas zależy w którym kierunku pójdziemy i czym się zajmiemy. Poszukamy wody pitnej? Zmajstrujemy proste narzędzia? Zadbamy o dach nad głową lub ubranie? A może umrzemy z pragnienia w środku burzy piaskowej? Wszystkiego musimy nauczyć się metodą prób i błędów, co jest całkiem odświeżające w rzeczywistości zdominowanej przez strzałki prowadzące od zadania do zadania. W „Conan Exiles” jedyne strzałki to te sterczące z naszej postaci jeśli zbyt blisko podejdzie do obozu bandytów.

Już pierwszy rzut oka na mapę pozwala stwierdzić dwie rzeczy. Świat w grze od Funcom jest rozległy oraz należy do tych geologicznych ewenementów, gdzie pustynia sąsiaduje z dżunglą i pokrytymi śniegiem górskimi szczytami, gdzie wystarczy kilkuminutowy spacer, by ze słonecznego udaru przejść do zaawansowanych odmrożeń. Na zapalonych odkrywców czekają niezliczone jaskinie oraz ruiny… szkoda tylko, że tak mało tutaj charakterystycznych, znanych z przygód Conana lokacji. Choć z przyjemnością spenetrowałbym choćby Xuthal, czy stygjskie miasto Kheshatta, tak nie mogę narzekać na nudę. Graficznie lokacje prezentują się świetnie, a ogromny, bogaty świat to bez wątpienia zaleta „Conan Exiles”. Niestety, tego samego nie można powiedzieć o walce. Starcia sprowadzają się do topornej wymiany czterociosowych serii oraz koślawych uników, przy czym trzeba uważać na pasek wytrzymałości. Nawet wieloosobowe starcia sprowadzają się do bezmyślnej młócki, co jedynie utrudnia fakt, że gra w równym stopniu namierza sojuszników, co wrogów prowadząc do sporego zamieszania. Jest to tym bardziej irytujące, że w wyniku śmierci traci się wszystko co dana postać miała przy sobie. O ile jeszcze w przypadku przeciwników kierowanych przez SI można urządzić maraton na golasa do zwłok, tak w przypadku innych graczy… cóż, raczej nie można liczyć na odzyskanie lootu prezentującego jakąkolwiek wartość.

U podstaw każdej gry traktującej o przetrwaniu leży gromadzenie zapasów i wytwarzanie niezbędnych przedmiotów. Nie inaczej jest i tutaj, choć autorzy zdaje się nieco przesadzili. stawiając na jak największy realizm. Początkowo wszystko idzie gładko. Z pięciu gałęzi i pięciu kamieni można stworzyć kamienny toporek, idealny do obrony i gromadzenia drewna. Później kilof, podstawowe ubranie, ognisko, dom z piaskowca… i nim się człowiek obejrzy, trzeba mieć czterdzieści sztuk drewna, dwadzieścia skór i pięć sztuk sznurka by zrobić porządne łóżko. A to i tak nic w porównaniu do tworzenia zbroi, co wymaga garbarni, pieca i stołu zbrojmistrza, z czego każdy ma osobne wymagania oraz określony zestaw czynności. Jeśli skrupulatne gromadzenie zasobów, poszukiwanie nowych receptur i nieskrępowane rozbudowywanie własnej siedziby to coś, co was kręci, to tytuł od Funcom będzie w sam raz dla was. W innym przypadku, możecie się poczuć przytłoczeni bogactwem możliwości.

Nie ulega wątpliwości, że „Conan Exiles” nie jest tytułem skierowanym dla samotnego gracza. Owszem, twórcy dają możliwość gry solo lub w kooperacji ze znajomym, jednak taka rozgrywka służy jako bezpieczny samouczek, gdzie bez problemu można sobie przetestować to i owo. Podobnie prezentują się serwery PvE, gdzie każdy gracz działa na własną rękę, zapełniając mapę mniej lub bardziej zaawansowanymi siedzibami. Sednem rozgrywki, a zarazem trybem gwarantującym najwięcej emocji jest PvP. Emocje związane z natykaniem się na innych graczy są porównywalne do wspomnień z grania na serwerach PvP w „World of Warcraft”. Każda wyprawa po zapasy może skończyć się śmiercią, a przypadki zemsty oraz zastawiania pułapek potrafią stworzyć miniaturowe opowieści, które na długo zapadają w pamięć.

„Conan Exiles” to bardzo nierówna gra. Z jednej strony oferuje bogaty świat i aż nadto rozwinięty crafting, z drugiej toporną walkę i nadmiar wszelkiego rodzaju bugów oraz glitchy. Znikające zwłoki, przenikanie przez mapę, czy wyrzucenie z gry to tylko przykłady na które natrafiłem już w pierwszych godzinach rozgrywki. Trzeba jednak przyznać, że Funcom ciągle pracuje nad grą, regularnie wydając poprawiające stabilność gry łatki oraz zapowiadając nową zawartość (w tym magię, której ślady można znaleźć w The Unnamed City). Jeśli jesteście gotowi stawić czoła okazjonalnym niedogodnościom i chcecie przeżyć przygodę w brutalnym świecie Conana Barbarzyńcy, to dajcie szansę „Conan Exiles”. Upewnijcie się tylko, że zdołacie przekonać co najmniej jednego znajomego do odbycia tej podróży z wami.