Kawerna - fantastyka, książki fantastyczne, fantasy
MEDIA
Kategorie: Konsole

Mirror’s Edge Catalyst – wrażenia z bety

Wydany w 2008 roku „Mirror’s Edge” uważa się za jeden z najbardziej niedocenionych tytułów poprzedniej generacji konsol. Grze zarzucano, że jest krótka, liniowa, a do tego potrafi być trudna. Gdzieś pod tymi zarzutami ginął fakt, że gra o przygodach Faith była niesamowicie grywalna, a ścieżka dźwiękowa ani trochę się nie zestarzała. Czy reboot o podtytule „Catalyst” przekona do siebie graczy? Mająca miejsce w zeszły weekend zamknięta beta pozwala twierdzić, że jest na to duża szansa.

Pokazany w becie zaczątek fabuły nie jest szczególnie oryginalna; najbardziej wpływowe korporacje na świecie zrzeszyły się w twór znany jako Konglomerat i sprawują władzę nad światem. Ludzkość jest poddawana stałej inwigilacji, pojęcia prywatności i wolności jednostki nie istnieją, a wszelkie próby sprzeciwu zostają brutalnie stłumione przez KrugerSec, prywatną armię Konglomeratu. W totalitarystycznym świecie wykształcono sposób omijania systemu – tak zwanych biegaczy. Swoiści kurierzy korzystają z niesamowitych umiejętności, by przekazywać wrażliwe dane z rąk do rąk, z dala od kamer rządzących. Jak można się spodziewać, ich działalność jest solą w oku władzy. Faith, jedną z najlepszych biegaczek a zarazem główną bohaterkę „Mirror’s Edge”, gracze poznają w dniu wyjścia z więzienia (czy może raczej poprawczaka). Odbywanie kary sprawiło, że wypadła z obiegu, a jej dawna reputacja została mocno nadszarpnięta, przez co musi od nowa wypracowywać sobie dawną pozycję.

Biorący udział w becie gracze otrzymali możliwość zwiedzenia kawałka miasta Glass. Tu pojawia się pierwsza i najważniejsza różnica między oryginałem a „Catalystem”. W tytule z 2008 roku mieliśmy do czynienia z serią liniowych misji, gdzie metodą prób i błędów należało pokonywać kolejne przeszkody. Nowa wersja przygód Faith stawia na otwarty świat. Można do woli biegać po dachach, poświęcając godziny na poszukiwanie dziesiątek znajdziek oraz skrótów. Na graczy czeka szereg zadań pobocznych, które choć nie są szczególnie różnorodne (dzielą się na kilka kategorii, takich jak doręczenie przesyłki, hakowanie billboardu czy ucieczka przed pościgiem), to powinny zapewnić odpowiednie wyzwanie.

Największym problem bety, a zarazem najsłabszym elementem gry są potyczki z pracownikami KrugerSec. Walka jest niezwykle nieporadna i składa się z naciskania dwóch guzików odpowiedzialnych za ataki i raz na jakiś czas wykonywania uniku. Nawet mierząc się z czterema przeciwnikami można wygrać bez większego problemu, a to głównie ze względu na skrajną głupotę SI. Funkcjonariusze atakują bez planu, często sami wchodząc sobie w drogę, a gdy już pojawią się ich koledzy z bronią palną, to prowadzą rozpaczliwie niecelny ogień. Nawet sposób zadawania ciosów przez Faith jest niedopracowany i przypomina nieudolne wymachiwanie kończynami.

Grafika w „Mirror’s Edge: Catalyst” nie powala. Choć metropolia została zaprojektowana bardzo ciekawie, a trasy po których przyszło się poruszać są urozmaicone, tak wystarczy chwila, by przekonać się jak mało uwagi zostało poświęconej na dopracowanie szczegółów (nie wspominając o ulicach poniżej, które są zapełnione jednolitymi bryłami udającymi pojazdy). Faith jest bardzo osamotniona na dachach, okazjonalnie spotykając innych ludzi, którzy albo chcą zlecić jej zadanie, albo stoją bez słowa. Owszem, sterylność świata była cechą charakterystyczną odsłony z 2008 roku, ale obecne w grze modele postaci nie związanych z fabułą są zwyczajnie brzydkie. Nie jestem w stanie stwierdzić, czy miasto zostało tak skrojone na potrzeby bety, czy w ten sposób próbowano uzyskać atmosferę miasta przyszłości, ale w obecnym stanie gra jest moim zdaniem pusta.

Nie można natomiast przyczepić się do sedna tytułu. Bohaterka biega, skacze, ślizga się i zjeżdża na linie, płynnie pokonując piętrzące się przed nią wyzwania. Otwarty świat gwarantuje wolność, o której można było jedynie pomarzyć w oryginale, a zatrzęsienie wyzwań pozwala na długą zabawę nawet po ukończeniu głównego wątku. Do dyspozycji graczy oddano pewien rodzaj systemu GPS, wskazującego drogę do wyznaczonego celu. Nie należy jednak zakładać, że zakodowano najszybszą drogę, o czym boleśnie można się przekonać podczas wyścigów. Tytuł wzbogacono również o pewną formę trybu online. Gracze mogą tworzyć własne wyzwania, które następnie zostaną udostępnione innym graczom. Po wzięciu udziału w kilku z nich muszę stwierdzić, że daleko mi jeszcze do doskonałości. Jednak nic nie motywuje do większego wysiłku od zwiększającej dystans sylwetki drugiego gracza.

Problemem sandboxów jest fakt, że prędzej czy później konieczność pokonywania dużych odległości zaczyna nudzić. Owszem, kilka godzin krążenia po tych samych budynkach sprawiło, że instynktownie obierało się właściwą drogę, czasem ignorując wskazania wspomnianego GPSu, ale na pewno nie czułem znużenia. Pomimo problemów związanych z walką i przesadną sterylnością świata, jestem optymistycznie nastawiony do „Mirror’s Edge: Catalyst” i z przyjemnością poznam dalsze losy Faith. Premiera gry na PC, PlayStation 4 oraz Xbox One planowana jest na 07.06.2016 r.