Kawerna - fantastyka, książki fantastyczne, fantasy
MEDIA
Kategorie: Konsole

Wolfenstein II: The New Colossus (recenzja)

Pamiętając swoje zachwyty nad wydanym w 2014 roku Wolfensteinem oraz najnowszym Doomem, premiery Wolfenstein II: The New Colossus wyczekiwałem z niecierpliwością. I choć pierwszy etap, w trakcie którego wyniszczony po finale The New Order BJ porusza się jedynie na wózku inwalidzkim mnie zachwycił (a także szybko dał do zrozumienia, że wybór wysokiego poziomu trudności nie był najmądrzejszym rozwiązaniem), tak kolejne kilkadziesiąt minut spędzonych w nudnych, prostych korytarzach ruin skutecznie zniechęciło mnie do gry; Szczególnie, że trwał przecież maraton jesienno-zimowych premier, w trakcie którego gracze nie wiedzą w co pada włożyć. Po jakimś czasie dałem nowemu Wolfowi jeszcze jedną szansę i słuchajcie uważnie, bo nie będę powtarzać: Wolfenstein II: The New Colossus to najlepszy shooter tego roku, a także jedna z najmocniejszych gier 2017 w ogóle!

Fabuła, jak już wspomniałem we wstępie, rozpoczyna się niedługo po wydarzeniach z The New Order (dostajemy krótkie przypomnienie poprzednich wydarzeń, ale jest ono naprawdę lakoniczne) – obrażenia, jakie w finale tej gry odniósł BJ Blazkowicz były na tyle poważne, że na jakiś czas przykuły go do łóżka. Nie dane jest mu jednak przejść pełnej rehabilitacji, ponieważ nazistom udaje się wytropić łódź podwodną stanowiącą bazę operacyjną ruchu oporu. BJ nie na darmo jednak zyskał wśród nazioli ksywę Terror Billy i szybko udowadnia, że nawet umierający i na wózku jest w stanie przetrzebić niejeden oddział Niemców. I choć otwarcie robi duże wrażenie, tak następująca po nim eksploracja mocno ograniczonych obszarów zrujnowanego Manhattanu jest po prostu nudne. Oczywistym jest, że ze zdewastowanego w wyniku wybuchu bomby atomowej miasta nie da się zrobić parku rozrywki, jednak można było ten etap urozmaicić, a misje w Nowym Jorku należą do zdecydowanie najgorszych w całej grze i mogą – szczególnie w połączeniu z wysokim poziomem trudności – skutecznie od niej odrzucić. Warto się jednak przemęczyć, bo dalej jest tylko lepiej, a ja nie zamierzam psuć wam zabawy spoilerami.

Rozgrywka nie zmieniła się specjalnie od czasu The New Order – ponownie możemy przeciwników unieszkodliwiać po cichu (a przynajmniej do czasu zabicia dowódców, którzy w innym wypadku wezwą wsparcie), lub wskakiwać z dwiema spluwami w sam środek grupy złych gości. Oba te podejścia są równie satysfakcjonujące, należy jednak mieć świadomość, że fabuła od czasu do czasu lubi wrzucić nas w szeregi nazistów, a co za tym idzie – warto równomiernie rozwijać umiejętności protagonisty, bez nadmiernej specjalizacji. Tym bardziej, że ulepszanie wspomnianych zdolności polega na jak najczęstszym powtarzaniu pewnych czynności i jest miłym dodatkiem do zabawy. W trakcie gry otrzymamy także jedno z trzech ulepszeń, które pozwoli nam lepiej dopasować swój styl do rozgrywki, dzieje się to jednak na dość dalekim etapie rozgrywki. Brakujące ulepszenia można pozyskać w trakcie dodatkowych misji – każdy ukończony etap można przejść ponownie, tym razem eliminując przy tym niemieckich dowódców.

O ile gameplay nikogo nie powinien zaskakiwać, tak to co twórcy z MachineGames zrobili z fabułą jest wprost niesamowite. Przerywniki filmowe nie tylko stanowią istotny procent czasu spędzonego przed ekranem, ale też zostały zrealizowane w fantastycznym stylu- praca kamery jest wprost niesamowita! Do tego dochodzą świetnie wykreowane, niezwykle barwne postaci, a także genialne dialogi – prawdopodobnie słyszeliście już o scenie w której wśród dźwięków klarnetu i trwającej bitwy BJ toczy spór z nowoorleańskim komunistą, ale momentów tego typu jest tu znacznie więcej. Momentami zastanawiałem się, czy twórcy gry naprawdę chcą zrobić to, co wydaje mi się, że za chwilę zobaczę i… Tak, robili to. A nawet jeszcze więcej. Wolfenstein II: The New Colossus jest bardziej tarantinowskie od samego Tarantino! Bohaterowie, stylistyka rodem z kina klasy B, cudowne dialogi, przerysowanie oraz karykaturalna przemoc – w połączeniu z unikalnym settingiem gry czyni naprawdę piorunujące wrażenie. Niestety w tej beczce miodu (i to pitnego czwórniaka, nie żadnego lipowego do herbatki) także znajdzie się łyżka dziegciu. Przez długi czas BJ niezwykle często raczy gracza monologami o nadciągającej śmierci, a jego depresja naprawdę mocno zgrzyta z pozostałymi elementami gry, powodując nieprzyjemny dysonans. Do tego zdecydowanie brakuje walk z bossami, co szczególnie widoczne jest w nieco rozczarowującym finale. Rzuca się na nas po prostu kolejne chmary wrogów, czasami nieco większych. A przecież nie jest tak, że w MachineGames nie potrafią wpleść tego typu elementów, co udowodniło chociażby The Old Blood, czyli dodatek do części pierwszej

Za oprawę muzyczną ponownie odpowiada Mick Gordon, i jest to najlepszy możliwy wybór. Kompozytor nie zwalnia tempa i po zaserwowaniu nam fantastycznych brzmień w Doomie oraz Prey ponownie sprawia, że aż chce się zainwestować w lepsze nagłośnienie. Ostre, przesterowane gitary w połączeniu z elektronicznymi wstawkami idealnie uzupełniają się z orgią przemocy jaką możemy obserwować na ekranie. Nie zabraknie tu też jednak subtelniejszych wstawek, a całość doprawiają piosenki z alternatywnej, zwieńczonej zwycięstwem nazistów historii, które możemy odnaleźć poukrywane na etapach. Nie mniej imponująca jest warstwa wizualna, całość w dodatku działa w płynnych sześćdziesięciu klatkach na sekundę nawet na konsolach i niższej klasy PC.

Bethesda w ostatnich latach stała się nieoczekiwanie jednym z moich ulubionych wydawców: od Skyrima, przez obie części Dishonored, Wolfenstein: The New Order, Doom i Prey (z kontrowersyjnym Falloutem 4 po drodze) aż po omawiane Wolfenstein II: The New Colossus, za każdym razem dostarczała znakomity produkt. Przy haniebnych praktykach EA, Activision czy Warner Bros. związanych z mikropłatnościami, wycinaniem zawartości i przerabianiem gier na usługi online służące jedynie do wyciągania pieniędzy z graczy, Bethesda oferuje coś na współczesnym rynku niemal niespotykanego – dopracowane, fantastyczne i zapewniające wiele godzin rozrywki produkcje dla pojedynczego gracza. Wolfenstein II: The New Colossus zdecydowanie wpisuje się w ten pozytywny trend i jest bez wątpienia jedną z najlepszych gier jakie ukazały się w 2017 roku!

PS Aktualnie (koniec grudnia 2017) Wolfenstein II: The New Colossus jest do kupienia zarówno na PC jak i konsole w okolicy 130 złotych. Za te pieniądze grzechem byłoby się zastanawiać nad zakupem.