Kawerna - fantastyka, książki fantastyczne, fantasy
MEDIA
Kategorie: Przygodowe

Stranger Things: The Game (recenzja)

Obecnie nikogo nie dziwi fakt, że rynek gier mobilnych jest nastawiony głównie na wyłudzanie pieniędzy od graczy. Mniej lub bardziej bezczelne kopie popularnych tytułów próbują przyciągać złudzeniem darmowej rozrywki tylko po to, by chwilę później uwarunkować dalszą rozgrywkę zasobnością portfela oraz skłonnością do korzystania z mikrotransakcji. Właśnie dlatego informację o wydaniu gry na podstawie „Stranger Things” przyjąłem z dużym dystansem. Nie byłby to pierwszy serial, którego sukces wydawcy postanowili przekuć w maszynkę do robienia pieniędzy, czego dowodem może być „Family Guy: The Quest for Stuff”, czy „The Simpsons: Tapped Out”, nie wspominając nawet o żerowaniu na nostalgii w wykonaniu EA przy mobilnym „Dungeon Keeper”. Gdy jednak uruchomiłem „Stranger Things: The Game” ze zdumieniem zauważyłem, że w menu nie ma śladu nachalnych mikrotransakcji.

Małe studio BonusXP, do tej pory znane z kilku projektów na Androida i iOS, zaserwowało miłośnikom serialu nieoczekiwany prezent. Stworzona w porozumieniu z Netflixem gra nie tylko jest darmowa, ale przede wszystkim oferuje ogromne pokłady szesnastobitowej grywalności. Mój pierwszy kontakt ze „Stranger Things: The Game” skończył się po czterech godzinach wgapiania w ekran telefonu, gdy bateria była już na wyczerpaniu, a ja dawno powinienem był spać. I choć nie ulega wątpliwości, że podstawowym zadaniem gry jest promowanie serialu, to BonusXP wywiązało się z niego tak dobrze, że powinno stać się wzorem dla innych developerów.

Już od pierwszych minut, gdy jako szeryf Hopper przeszukujemy laboratorium w Hawkins w poszukiwaniu zaginionych dzieci, nie można opędzić się od skojarzeń z serią „Legend of Zelda” z czasów Super Nintendo. Z każdym kolejnym krokiem coraz mocniej czułem aurę „A Link to the Past”, czy to poprzez intuicyjny system walki, czy świetnie przemyślane zagadki o stopniowo rosnącym poziomie trudności. W miarę postępów w rozgrywce do Hoppera dołączają kolejne postaci, rozszerzając arsenał ataków i umiejętności. Szeryf wszystkie wyzwania traktuje z piąchy (ale i jako jedyny może przemieszczać się po Drugiej Stronie), Nancy świetnie wywija kijem baseballowym, rozbijając tarasujące przejście przeszkody (jak pnie drzew, czy osłabione ściany), Lucas dzierży wierną procę, służącą w równym stopniu do atakowania, jak i do aktywowania przełączników, a Dustin rozrzuca wabiące przeciwników puddingi. Z każdą kolejną postacią przed graczem otwierają się nowe ścieżki oraz rejony Hawkins, a sama gra serwuje coraz bardziej skomplikowane zagadki. Przyznaję, że niektóre zmusiły mnie do wytężonego kombinowania.

„Stranger Things: The Game” można podzielić na dwa elementy – przygodowy, gdzie zwiedzamy Hawkins, tropimy kilka rodzajów znajdziek i wykonujemy drobne zadania dla mieszkańców, oraz rasowy dungeon crawler w stylu wspomnianej wcześniej Zeldy. Każdy z, nazwijmy to, lochów (jak laboratorium, szkoła, czy kanały) oferuje unikalny klimat, specjalnie przygotowane zagadki, szereg sekretów oraz czekającego na końcu bossa. Nie można narzekać na nudę, gdy chwilę po zręcznościowej ucieczce przed ścigającym nas vanem musimy skradać się korytarzami biblioteki. BonusXP postarało się przy projektowaniu tych poziomów, ale nie można niczego im zarzucić również pod względem zwiedzania samego Hawkins. Zlecane bohaterom zadania są w miarę jasne, ograniczając się do przyniesienia danej postaci odpowiedniej rzeczy, a na miłośników eksploracji czekają gofry, krasnale ogrodowe, kasety VHS (po zebraniu których w kinie w grze można obejrzeć rozszerzony zwiastun drugiego sezonu serialu) oraz ćwiartki serca (cztery zebrane zwiększają wytrzymałość postaci). Zdecydowanie jest co robić w Hawkins.

Graficznie, „Strange Things: The Game” to majstersztyk. Świetnie dobrane kolory, nostalgiczna oprawa graficzna oraz płynna animacja zachwycają. Gra ani na moment nie zwolniła, nawet gdy dużo się działo na ekranie (a grałem na LG K10 LTE). Warto zwrócić również uwagę na fakt, że tytuł został w pełni przetłumaczony. Dochodzi do tego oprawa muzyczna, która świetnie pasuje do tej serialowej, nawet jeśli przejawiała tendencję do zawieszania się, wymuszając ponowne uruchomienie gry (choć mogło to być związane z działającym w tle messengerem). Samo sterowanie jest bardzo proste – wystarczy nacisnąć odpowiedni punkt na ekranie, by postać wykonała automatycznie dobieraną akcję. Problem pojawia się, gdy gra stwierdzi, że nacisnęliśmy zupełnie gdzie indziej i nasza postać radośnie rzuci się w przepaść, czy nadzieje na pułapkę. Potrafi być to szczególnie irytujące w etapie skradankowym, czy kanałach, gdzie rwący prąd nie pozostawia sporego marginesu błędu.

Przejście gry na poziomie normalnym (dostępny jest jeszcze hardcore) z odblokowaniem wszystkich postaci oraz zdobyciem kompletu znajdziek zajęło mi niespełna sześć godzin, podczas których ani na chwilę nie odczuwałem nudy. „Stranger Things: The Game” przypadł mi do gustu tak bardzo, że z przyjemnością bym za niego zapłacił, czego jeszcze nigdy nie powiedziałem o mobilnej grze. Zdecydowanie polecam, choć lepiej najpierw zapoznać się z pierwszym sezonem, by nie narazić się na niepotrzebne spoilery.