Kawerna - fantastyka, książki fantastyczne, fantasy
MEDIA
Kategorie: Arcyważne, Konsole, Recenzje

Recenzja: Destiny 2: Poza Światłem

Gdybym miał sprowadzić moje doświadczenie z „Destiny 2” do dwóch słów, brzmiałyby one: stosunek przerywany. Wracam do tytułu z każdym nowym rozszerzeniem, gram kilka tygodni, poznając fabułę, szturmy i bawiąc się w PvP… po czym wraz z pierwszymi oznakami znużenia, gra wylatuje z dysku, w oczekiwaniu na kolejne DLC. I nic nie wskazuje, by po wydaniu piątego dodatku nawyk ten miał ulec zmianie. „Poza Światłem”, bo taki nosi on tytuł, prezentuje dokładnie taką jakość, do której przyzwyczaili nas jego poprzednicy. Rozpoczynający się trzęsieniem ziemi, wystarczający na kilka godzin scenariusz, garść nowego sprzętu, umiejętności i map… Standard, który powinien zadowolić wiernych graczy, ale raczej nie przekona do siebie osób dotychczas omijających „Destiny 2” szeroki łukiem.

Zdecydowanie najlepszym elementem dodatku jest scenariusz, głównie dzięki wprowadzeniu (jak również odkurzeniu z pierwszego „Destiny”) kilku bardzo dobrze napisanych postaci. Błyszczy przede wszystkim główna zła, dowodząca Upadłymi Eramis, chyba pierwsza w historii serii antagonistka, której motywy nie tylko są zrozumiałe, ale też gracze mogą przez chwilę z nią sympatyzować. Jej przeciwwagą jest stary znajomy Variks, tym razem występujący po stronie Strażników. Trio dopełnia powracająca z mroków 2014 roku Nieznajoma, której tak dla odmiany, poświęcono nieco więcej czasu. Choć w „Poza Światłem” Bungie pokusiło się o sięgnięcie po jeden z bardziej oklepanych schematów (ogień zwalczaj ogniem), tak nie można zaprzeczyć, że on po prostu działa. Nie tylko zrywa on z obrazem idealnego Strażnika służącego nieomylnemu Światłu, ale też doskonale wpisuje się w już istniejące mechaniki, wzbogacając wachlarz zdolności o nową kategorię – staza, czyli nowa podklasa związana z Ciemnością. Jak sama nazwa wskazuje, płynące z niej zdolności pozwalają na zamrażanie, spowalnianie i choć dość długo się ładują, tak potrafią zadawać niesamowite ilości obrażeń (co nie pozostało bez wpływu na PvP).

Świetnie prezentuje się również nowa lokacja – Europa. Skute lodem pustkowie z okazjonalnymi burzami śnieżnymi potrafi zachwycić. I dobrze, bo poprzez działanie Ciemności, ze świata „Destiny 2” zniknęło sporo lokacji, a co za tym idzie, możecie zapomnieć o swobodnym podróżowaniu pomiędzy lokacjami i poświęcaniu wielu godzin dziennie na wykonywanie dziesiątek jednakowych zadań. A raczej będziecie robić dokładnie to samo, ale w znacznie niższych temperaturach. Tutaj docieramy do sedna problemu „Destiny”. To wciąż ta sama gra, wymagająca poświęcenia dziesiątek, jeśli nie setek godzin na grindowanie coraz to lepszego sprzętu, otwierającego drogę do stopniowo trudniejszych aktywności, zapewniających jeszcze lepszy sprzęt… i tak dalej. Wszechobecny grind, który z jednej strony sprawił, że tylu graczy pokochało dzieło Bungie jest nie do przeskoczenia. Jeśli jednak grind jest dokładnie tym, czego po „Destiny 2” oczekujecie, „Poza Światłem” przyjmie was z otwartymi ramionami, zapewniając całą górę sprzętu, nowe Najazdy oraz Szurm… nie wspominając nawet o PvP, który w obliczu nadciągającego połączenia graczy konsolowych z pecetowcami może rozgrzać serwery do czerwoności.

Nie można pominąć świetnego wprowadzonego przy okazji poprzedniego rozszerzenia, systemu gwarantującemu przenoszeniu naszych postaci między konsolami oraz generacjami. Sam z niego skorzystałem, przesiadając się z Playstation 4 na Xbox Series X i muszę przyznać, że Bungie świetnie to rozwiązało, nie tylko pozwalając kilkoma kliknięciami na ich stronie przenieść postać z całym dobrodziejstwem inwentarza, ale odblokowując przy okazji wszystkie zdobyte już osiągnięcia. Czego nie mogę powiedzieć o Ubisofcie i jego usłudze Ubisoft Connect, który o ile samą postać i zapisy gry w „Assassin’s Creed: Valhalla” przeniósł, tak już nie wszystkie osiągnięcia, wymuszając grę od zera, jeśli chce się zdobyć komplet na nowej konsoli.

Tym sposobem docieramy do punktu dla którego zwlekałem z napisaniem niniejszego tekstu przeszło miesiąc – zapowiedzianego i wprowadzonego w życie, darmowego ulepszenia „Destiny 2” dla konsol nowej generacji. W skrócie? Warto było zaczekać. Przeskok między grą na PS4 a XSX jest ogromny. Począwszy od stabilnych 60 FPS w rozgrywce (i 120 FPS podczas zmagań PvP) i znacznie krótszego czasu spędzanego na ekranach ładowania, konsolowcy zostali uraczeni bajerami dotychczas dostępnymi dla posiadaczy PC. Wsparcie dla 4K i HDR do spółki z lepszej jakości teksturami sprawia, że „Destiny 2” zdaje się być… ostrzejsze. Wszystko, od lodowych pustkowi Europy, przez modele przeciwników, na pukawkach kończąc wydaje się być znacznie przyjemniejsze dla oka. Jeśli dodać do tego wyczekiwaną regulację pola widzenia, otrzymujemy świetny produkt, mogący jakością stawać w szranki z jego odpowiednikiem na PC.

Samo „Destiny 2 Poza Światłem” jest dokładnie tym, czego wszyscy oczekują od dodatku do produktu Bungie. Oprócz bardzo dobrej, choć krótkiej fabuły serwuje więcej tego samego i trudno oczekiwać, by przekonało do siebie niezdecydowanych. Jednak w połączeniu z ulepszeniami dla konsol nowej generacji oraz faktem bycia darmowym tytułem (przynajmniej podstawowa zawartość jest) staje się tytułem niemal obowiązkowym dla posiadaczy PS5 i XSX. Jeśli dysponujecie tymi maszynkami i marzy wam się dopieszczona graficznie strzelanka sci-fi, to bez chwili zawahania sięgajcie po „Destiny 2”. Kto wie, może gra zauroczy was, jak i tysięcy graczy?