Kawerna - fantastyka, książki fantastyczne, fantasy
MEDIA
Kategorie: Film

Nowy początek (Arrival)

Historię Pierwszego Kontaktu opowiedziano zarówno w kinie jak i prozie SF setki razy, i za każdym kolejnym odnoszę wrażenie, że nie ma możliwości, by przedstawić ów topos w nowatorski sposób. Oczywiście potem za temat bierze się twórca wybitny, pokroju Wattsa czy Chianga, i znów otrzymujemy unikalne dzieło. Z przepastnego, pełnego niesamowitych fabuł archiwum tekstów SF postanowili skorzystać panowie Denis Villeneuve (reżyseria) i Eric Heisserer (scenariusz), próbując przełożyć na język filmu opowiadanie „Historia twojego życia” wspomnianego wyżej Teda Chianga.

 

 

„Nowy początek” opowiada historię dr Louise Banks (Amy Adams), ekspertki od lingwistyki, która krótko po przybyciu na Ziemię dwunastu statków obcej rasy zostaje przydzielona do zespołu, który ma za zadanie porozumieć się z przybyszami. Nie jest to jednak jedna z tych opowieści rodem z Fabryki Snów, w których dzielny naukowiec po piętnastu minutach chwyta za karabin lub wgrywa obcym wirusa na pokład statku-matki (chociaż tradycyjnie dochodzi do zdjęcia skafandrów ochronnych) – Banks oraz towarzyszący jej Ian Donnelly (Jeremy Renner) to ludzie, którzy robią dokładnie to, do czego zostali wysłani, i co jest zgodne z ich kompetencjami – próbują zrozumieć swych rozmówców i odnaleźć z nimi wspólny język. Podobnie jak w wielu innych dziełach SF, obcy stanowią doskonałe lustro dla całej ludzkości, a kontrast pomiędzy tym, jak coraz lepiej porozumiewamy się z nimi, podczas gdy nie jesteśmy w stanie dogadać się między sobą, wiele mówi o nas samych.

Zaskakujące jest to, z jak intymną opowieścią mamy do czynienia. Choć „Nowy początek” opowiada historię o globalnym zasięgu, tak naprawdę w treści jest ona niezwykle kameralna, skupiona właściwie jedynie na dr Banks. Większość akcji rozgrywa się w zaledwie kilku pomieszczeniach, co w połączeniu z niespiesznym tempem narracji zdaje się być niezwykle odświeżające i wyróżniać film Villeneuve’a na tle innych produkcji z Hollywood – pełnych CGI i dynamicznie zmontowanych. Nie znaczy to jednak, że „Nowy początek” nie zachwyca wizualnie – w scenach, w których reżyser uznał to za stosowne, efekty specjalne robią duże wrażenie. Ujęcia ogromnych statków są piękne i monumentalne, a pierwsza wizyta na jednym z nich pobrzmiewała mi dalekim echem „2001: Odysei Kosmicznej”. Zachwycił mnie także wygląd samych kosmitów, którzy w końcu są odpowiednio obcy (nie tylko od strony wizualnej).

Ze względu na rozłożenie akcentów i skupienie większość historii na dr Banks, Amy Adams stanęła przed niezwykle trudnym zadaniem, jednak poradziła sobie z nim fenomenalnie. Wachlarz emocji, jakie – szczególnie pod koniec filmu – musiała oddać był niezwykle szeroki, jednak Adams pokazała jak uzdolnioną i wszechstronną jest aktorką. Denis Villeneuve potrafi dotrzeć do aktorów i wydobyć z nich to, co najlepsze (nawet jeśli nie zawsze dobrze go rozumieją) i w „Nowym początku” udowadnia to po raz kolejny. W cieniu głównej bohaterki pozostają niestety Jeremy Renner oraz Forest Whitaker, jednak w scenariuszu po prostu nie było już miejsca, w którym mogliby zabłysnąć.

„Nowy początek” to dzieło zaskakujące na niemal każdym poziomie. To produkcja o Pierwszym Kontakcie z Hollywood, w której przez większość czasu bohaterowie zajmują się rozmową, a wybuch widzimy jedynie jeden, przez ułamek sekundy. To historia o tym, jak obcy przylecieli na Ziemię, jednak opowiedziana w sposób niezwykle intymny, kameralny. To opowieść na pierwszy rzut oka o kosmitach, ale tak naprawdę o człowieku. I wreszcie to twarde Science Fiction, które jednak mówi o uczuciach więcej, niż większość kina obyczajowego. Po raz pierwszy od dawna widziałem, jak po zakończeniu filmu (przepięknym!) ludzie siedzieli jeszcze na sali, i to nie dlatego, że czekali na sceny po napisach, ale zastanawiali się nad tym, co właśnie zobaczyli. Mam nadzieję, że „Nowy początek” odniesie sukces nie tylko wśród krytyków, dzięki czemu Hollywood przychylniejszym okiem spojrzy na gatunek SF. W zalewie ekranizacji komiksów (które zresztą bardzo lubię – tak ekranizacje, jak i komiksy) oraz remake’ów, brakuje tego typu inteligentnego, oryginalnego kina. Jeśli w tym roku możecie zobaczyć tylko jeden film, niech będzie to właśnie „Nowy początek” – jedno z najwybitniejszych dzieł kinematografii ostatnich lat. I to nie tylko w swoim gatunku.