Kawerna - fantastyka, książki fantastyczne, fantasy
MEDIA
Kategorie: Komiksy

Liga Sprawiedliwości – Wojna Darkseida, część 1

Ciężko mówić o The New 52 w kategorii sukcesu. DC jednym ruchem odcięło się od dziesięcioleci budowania komiksowego uniwersum oraz zapełniających je postaci, podejmując próbę opowiedzenia starych historii na nowo. Skutek był łatwy do przewidzenia, a narzekania rozgoryczonych fanów były tym głośniejsze, że miażdżąca większość odświeżonych tytułów była zwyczajnie kiepska. Podobnie wyglądał poziom komiksowych wydarzeń, które najczęściej nie zachwycały (dobrym przykładem jest tu „Convergence”, który ma kilka momentów, jak spotkanie Bruce’a z Thomasem, ale ogólnie rozczarowuje), poza paroma wyjątkami, takimi jak „Wieczne Zło”, „Earth’s 2: World End”, czy wydana przez Egmont w lutym tego roku „Wojna Darkseida”.

W siódmym tomie przygód Ligi Sprawiedliwości rozrzucone tu i ówdzie w poprzednich opowieściach elementy w końcu zaczynają układać się w całość. Gdy przed laty na Temiskirze rodziła się Diana, po drugiej stronie wyspy, w tajemnicy przed społecznością Amazonek, Myrina Black rodzi córkę samego Darkseida – Grail, dziecko, którego przeznaczeniem będzie doprowadzić do śmierci swojego ojca. Wiele lat później uwagę Ligi przykuwa seria zabójstw, których wspólnym mianownikiem jest nazwisko ofiary. Ktoś najwyraźniej wziął na cel żyjące na całym świecie Myriny Black, a wszystkie tropy prowadzą do Apokolips, świata, w którym niepodzielną władzę dzierży Darkseid. Gromadząc nieprzebrane zastępy Parademonów, tyran podejmuje decyzję o ponownej inwazji na dom Ligi Sprawiedliwości, zamierzając zemścić się za przeszłe upokorzenie. Tymczasem odpowiedzialny za zniszczenie Ziemi-3 i ucieczkę Syndykatu Zbrodni, Antymonitor zebrał dość mocy, by wyzwać Darkseida na ostateczny pojedynek, mający odbyć się na Ziemi-1.

Przy „Wojnie Darkseida” DC jak ognia unikało słowa „Kryzys”, towarzyszącego większości dużych wydarzeń na przestrzeni minionych lat. Mimo to, przedstawione na kartach komiksu wydarzenia budzą żywe skojarzenia z „Final Crisis” Granta Morrisona. Mamy Darkseida, Antymonitora, Metrona. równanie Anty-Życia, Flasha ścigającego się z Czarnym Sprinterem, a nawet przemianę Supermana, czyli wszystkie elementy które były obecne w opowieści snutej w latach 2008-2009. Na szczęście, Geoff Johns nie ograniczył się do bezczelnej kalki wspomnianego wydarzenia, dostosowując poszczególne elementy do opowieści mającej być ostatnią przygodą Ligi Sprawiedliwości w ramach The New 52. Choć historia w „Wojnie Darkseida” oferuje iście kosmiczny rozmach, to znaczna część narracji prowadzona jest z punktu widzenia rodzica lub dziecka. Matka i córka, które uciekły z Themiskiry, Mister Miracle oddany w ręce Darkseida przez własnego ojca celem zapewnienia pokoju z Apokalips, pierworodny kosmicznego tyrana – Kalibak, a nawet Batman, który otrzymując dostęp do nieskończonych zasobów wiedzy, niemal od razu pytający o zabójcę rodziców. Gdzieś pomiędzy bijatyką i próbą ratowania świata, Johns przemyca opowieść o wpływie dzieciństwa na dalsze życie nawet najpotężniejszych istot w Multiwersum. Również w tym tomie zapoczątkowano dwie historie poboczne, które przyniosą owoce dopiero w części drugiej, mającej ukazać się w Polsce w lipcu. Chodzi tutaj o wyprawę Lexa Luthora i Supermana do Apokolips oraz zasiadającego na Krześle Moebiusa Batmana, podróżującego poprzez czas i przestrzeń z irytującym Halem Jordanem u boku.

Nie ulega jednak wątpliwości, że Geoff Johns ma problem z wykorzystaniem sporej ilości postaci zapełniającej komiks. Gdzieś w tle Grail, Supermana i Batmana znika reszta Ligi Sprawiedliwości. Wonder Woman zostaje zredukowana do roli okazjonalnej narratorki, Cyborg, Jessica Cruz i Shazam równie dobrze mogliby nie istnieć, a Hal trajkocze bez ładu i składu, podczas gdy Aquaman nawet nie raczy wyściubić nosa z Atlantydy. Z drugiej strony, gdy dwie kosmiczne potęgi, Antymonitor i Darkseid, osobiście zabierają się do mordobicia, wszystko inne spada na dalszy plan. Świetnie zrealizowane sceny akcji wynagradzają jednak czytelnikowi wspomniane wady.

Za rysunki odpowiada aż siedmiu rysowników: Jerry Ordway, Scott Kolins, Jim Lee, Kevin Maguire, Phil Jimenez, Dan Jurgens, Scott Williams oraz Jason Fabok, z czego największy udział w powstaniu siódmego tomu przygód Ligi Sprawiedliwości miał ten ostatni. Fabok znany jest przede wszystkim z umiejętności naśladowania kreski Jima Lee. Artysta nie poprzestał jednak na zwykłym papugowaniu, styla Lee, dodając coś od siebie. Świetnie sprawdzając się tak w środku pojedynku tytanów, jak i w ukazywaniu emocji na twarzach postaci. Nie jest to w żadnym wypadku dzieło wybitne, a jedynie solidna praca uzdolnionego rzemieślnika, jakiej możemy się spodziewać sięgając po superbohaterski komiks ze stajni DC, dzięki czemu w pełni spełnia swoją rolę. Na osobną uwagę zasługuje projekt postaci Grail, łączący w sobie cechy charakterystyczne dla Amazonek z Themiskiry oraz mroku Apokolips. Córka Darkseida jest – paradoksalnie – jednym z najjaśniejszych punktów komiksu.

„Liga Sprawiedliwości: Wojna Darkseida” to jeden z najlepszych komiksów z The New 52. Choć historia jest stosunkowo prosta, serwuje kilka interesujących zwrotów akcji, jak również pozwala przyjrzeć się z bliska takim ważnym dla Multiwersum postaciom, jak Darkseid, Moebius, czy Metron. Zdecydowanie warto mieć go w swojej kolekcji; i choć całość czytałem na bieżąco w zeszytach, to nie mogę doczekać się wydania drugiego tomu i ponownej lektury.